Forum Forum traktujące o grach RPG i fantastyce Strona Główna Forum traktujące o grach RPG i fantastyce

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Niekończąca się opowieść
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum traktujące o grach RPG i fantastyce Strona Główna -> Offtopic
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lutheim
Szynszyl Zła



Dołączył: 02 Lis 2006
Posty: 318
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Czw 22:40, 18 Sty 2007    Temat postu:

"Żył mężny rycerz o imieniu Aragorn. Był on dzielnym wojem, lecz głupim jak but, chociaż był to bardzo twardy but, bo ze stali. Dzierżył on potężną broń z papieru zwaną: Ostrzem Zagłady, bo zgładzała niewiernych. Niestety, niewiernych było niewielu, gdyż przestali wychodzić z domu, odkąd Blizzard wydał wreszcie dodatek do WoWa, Burning Crussade. Tylko jeden, najgorszy z najgorszych...zawsze czaił się na niego za rogiem i podstawiał mu noge. A imię jego było Czterdzieści i Cztery plus 622 co dawało 666 the number of the beast. Był on tylko zwykłym chochlikiem, ale jego magia była potężna i ZUA. Pewnego razu przewrócił się o pajęczyne i złamał nogę. Był tak wkurzony, że zaczął dłubać w nosie. Gdy wreszcie dodłubał się do mózgu z grymasem wstał, poczym ponownie usiadł. Spojrzał na swojego wiernego towarzysza, którym był ciastkowy hipopotam w różowej spódniczce baletnicy i z jednym okiem, który bardzo lubił drapać go grabiami po plecach i rzekł: 'O Ty huncwocie jeden!'. Hipopotam wstał wydając z siebie niepartykularny, mruczący dźwięk. Okazało się, że puścił gazy, które były tajną bronią polskiego Kaczyzmu, wspomaganego przez Zakłąd Chemiczny "Cebula". -A więc mój kompanie czas ruszać w drogę - powiedział Aragorn. Hipopotam zaczął skakać i jęczęć...chyba z radości...po czym spadł na ziemie, przy czym wywołał małe trzęsienie ziemi, przez które jaskinia zaczęłą się zawalać.Aragorn wskoczył na hipopotama i zaczął galopować prez jaskinie. W samą porę wybiegł lecz wpadł w przepaść. Leciał tak w dół i leciał i tak dolecieć nie mógł, aż w końcu wpadł na skałkę, która poobijała jego wrazliwe krocze. Zaczął się rozglądać wokół siebie. Za swoim "rumaku" znalazł dziwne zwierze. Z opowiadań była to Mhroczna Wiewióra, która jak mówiono miała dwie szczęki, kwas zamiast krwi oraz po zabiciu wypadało z niej Mleko +3.Wiwórka widząc wroga rzuciła się na woja. Zaczeła się z nim boksować. I rospoczęła się pierwsza runda: Wiewióra ma przewagę atakuje z góry, jednak Aragorn dzielnie blokuje ciosy osłaniając głowę. I sedzia hipek puszcza pierwsza przerwę, aby pochwili walka rozgorzala na nowo. Po chwili odpoczymku i trenerskich porad wracają do walki. Wiewióra od razu zadaje trzy krótkie ciosy oraz lewy sierpowy, Aragorn odgrywa się wstawiając kopa w krocze...Uhh...to musiało boleć!!...Ael co to??!! Wiewiór kontratakuje!! -Stasiek do domu ! - krzyknął jakiś głos - Już idę mamo - powiedziała wiewiórka i zaczeła się wspinać w górę. Aragorn niemal spuścił się w spodnie gdy to zobaczył, lecz powstrzymał swą potrzebę i tylko padł na kolana i zaczął się modlić do swego boga, tak zwanego Mistrza Gry - Cisza tam! Nie jeczeć! To moja gra... - krzyknął dziwny głos z nieba. Aragorn pozbierał swoje rzeczy i ruszył do najbliższedo miasta, które nie było miastem(tylko się tak nazywało). Była to wioska Demonów zwana Niebem. Od lat Demony żyły tam w pokoju i dostatku, jednak w mieście nie można było przelać krwi, gdyż nie można było jej tam przelewać. Nasz bohater wjechał do osady na swym rączym rumaku. Po długiej podrózy Aragorn był głodny więc zjadł kawałek rumaka, który i tak był już niekompletny, więc nawet się tym nei przejął i zaczął zajadać swoją nogę, niestety było trochę mdła, więc posypał ją sobie phłami do smaku. Aragorn zsiadł z rumaka i poszedł szukać karczmy. Po chwili znalazł ją. Gdy wszedł w knajpie zapanowała cisza. Okazało się ze trafił on nie do karczmy lecz do klubu homoseksualistów. Na szczęście dzięki swoim długim, jedwabistym włosom wyglądał bardziej na dziewczynkę z zapałkami, jednak nie umiał się posługiwać zapałkami i spalił sobie włosy. Wszyscy homoseksualiści odwrócili się w jego stronę by spojrzeć co to tak płonęło. a że spalił sobie włosy, więc nie wyglądał już jak dziewczynka. Zaśmiał się i podszedł do barmana. -Co podać, Kotku? - spytał barman, mrugając do niego znacząco. - Proszę nalewke Demona - powiedział piskliwym głosem Aragorn.Barman spojrzał na niego zdziwiony -My tu mamy tylko trzy drinki-powiedział-Orgazm, 69 i .zarąbiście wielką erekcję. - To 69 poprosze - krzyknął Aragorn. Barman uśmiechnął się i wskazał mu czerwoną świecącą kabinę. -Zapraszam tam- powiedział. Wted do kanjpy wszedł potężny wojownik. Jego głowa była przyozdobiona w listek laurowy, ubrany był w kaftan bezpieczeństwa, a na plecach nosił bardzo chudego mężczyznę schowanego do pochwy(chyba używał go jako broni), z jego ust ściekała piana, która spadając na podłogę wypalała w niej dziury. nasz bohater powiedziął tylko w przerażeniu: -Mama?? Co ty tu robisz?? - Cisza łamago...Czemu zabrałeś rumaka? - krzykneła matka.Już się w domu policzymy.-Och, nie!-jęknął Aragorn-Tylko nie to - i czmychnął tylnym wyjściem, za którym stał kubeł na śmieci, a w nim przyczajony tygrys i ukryty smok.Krzyknął przeraźliwie "Aaaaaaaaaaa" i rzucił się twarzą na ziemię. Niestety pasły się tutaj krowy, które coś po sobie zostawiły. A był to karabin na wampiry MGIRNR4567-Counter. Wziął go i zaczął strzelać do wszystkie co się ruszało, ale niechcący przez przypadek przestrzelił sobie głowe, ale pojawił się Stasiek i wyjął mu kulę z głowy razem z połową mózgu. Jednak Aragorn był i tak guupi więc tego nie zauważył. Podrapał się po głowie i ruszył biegiem w stronę lasu za potrzebą, ale nie zdąrzył i zesrał się w majtki. - Dziecko do domu! Przebrać gacie!- krzykneła matka. Gdy usłyszał głos znienawidzonej matki zerwał majtki z tyłka(ciągle biegnąc) i uciekał w stronę smoczego urwiska. Rzucił za siebie obsrane galoty, które ktoś podniósł i rzucił w niego.Usłyszał i poczuł jak jego galoty robią na jego głowie głośne "Plask", po czym opadł na ziemię.....bynajmniej zamierzał gdyż dobiegł nad urwisko i zleciał w przepaść, ale żeby tego było mało pojawił się Stasiek, który uderzył go pięścią w brzuch i zabrał upaprane gacie(widocznie myślał że to masło orzechowe) i zniknął, nasz bohater leciał w dół, leciał, leciał, leciał i nie mógł dolecieć. Spojrzał na zegarek i zobaczył, że zaraz 5. Wyjął więc termos i filiżankę i zaczął pić herbatę.- Cholera nie wziąłęm śmietanki!-zaklął...nagle ptak mu narobił do filiżanki. Aragorn jednak o tym nie wiedział i wypił ze smakiem. Po opróżnieniu filiżanki zauważył jakieś znaki na jej dnie. - Znów mama nie umyła mi kubka - powiedział i leciał dalej, aż spadł.. bo wtedy już nie leciał. Był w dole, a jego ruchy były bardzo skorumpowane i strasznie śmierdziały, bo miał przy sobie brudne gacie, lecz nie chciał się pozbyć tej pamiątki po ojcu. Kiedy sobie siedział i wąchał majteczki zobaczył, że otaczają go ze wszystkich stron jakieś poczwarowate stwory, któe patrzą na niego ze smakeim. - Zamknąć pyski bo śmierdzi - krzyknął i poszedł spać. Obudził się w małej, ciasnej klatce "-Wróciłem do domu??"-pomyślał. - Gdzie żarło? - krzyczał gryząc kraty. Nie, to nie żarło - powiedział..."

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
DziQ
Szynszyl Zła



Dołączył: 03 Lis 2006
Posty: 820
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Czw 22:42, 18 Sty 2007    Temat postu:

"Żył mężny rycerz o imieniu Aragorn. Był on dzielnym wojem, lecz głupim jak but, chociaż był to bardzo twardy but, bo ze stali. Dzierżył on potężną broń z papieru zwaną: Ostrzem Zagłady, bo zgładzała niewiernych. Niestety, niewiernych było niewielu, gdyż przestali wychodzić z domu, odkąd Blizzard wydał wreszcie dodatek do WoWa, Burning Crussade. Tylko jeden, najgorszy z najgorszych...zawsze czaił się na niego za rogiem i podstawiał mu noge. A imię jego było Czterdzieści i Cztery plus 622 co dawało 666 the number of the beast. Był on tylko zwykłym chochlikiem, ale jego magia była potężna i ZUA. Pewnego razu przewrócił się o pajęczyne i złamał nogę. Był tak wkurzony, że zaczął dłubać w nosie. Gdy wreszcie dodłubał się do mózgu z grymasem wstał, poczym ponownie usiadł. Spojrzał na swojego wiernego towarzysza, którym był ciastkowy hipopotam w różowej spódniczce baletnicy i z jednym okiem, który bardzo lubił drapać go grabiami po plecach i rzekł: 'O Ty huncwocie jeden!'. Hipopotam wstał wydając z siebie niepartykularny, mruczący dźwięk. Okazało się, że puścił gazy, które były tajną bronią polskiego Kaczyzmu, wspomaganego przez Zakłąd Chemiczny "Cebula". -A więc mój kompanie czas ruszać w drogę - powiedział Aragorn. Hipopotam zaczął skakać i jęczęć...chyba z radości...po czym spadł na ziemie, przy czym wywołał małe trzęsienie ziemi, przez które jaskinia zaczęłą się zawalać.Aragorn wskoczył na hipopotama i zaczął galopować prez jaskinie. W samą porę wybiegł lecz wpadł w przepaść. Leciał tak w dół i leciał i tak dolecieć nie mógł, aż w końcu wpadł na skałkę, która poobijała jego wrazliwe krocze. Zaczął się rozglądać wokół siebie. Za swoim "rumaku" znalazł dziwne zwierze. Z opowiadań była to Mhroczna Wiewióra, która jak mówiono miała dwie szczęki, kwas zamiast krwi oraz po zabiciu wypadało z niej Mleko +3.Wiwórka widząc wroga rzuciła się na woja. Zaczeła się z nim boksować. I rospoczęła się pierwsza runda: Wiewióra ma przewagę atakuje z góry, jednak Aragorn dzielnie blokuje ciosy osłaniając głowę. I sedzia hipek puszcza pierwsza przerwę, aby pochwili walka rozgorzala na nowo. Po chwili odpoczymku i trenerskich porad wracają do walki. Wiewióra od razu zadaje trzy krótkie ciosy oraz lewy sierpowy, Aragorn odgrywa się wstawiając kopa w krocze...Uhh...to musiało boleć!!...Ael co to??!! Wiewiór kontratakuje!! -Stasiek do domu ! - krzyknął jakiś głos - Już idę mamo - powiedziała wiewiórka i zaczeła się wspinać w górę. Aragorn niemal spuścił się w spodnie gdy to zobaczył, lecz powstrzymał swą potrzebę i tylko padł na kolana i zaczął się modlić do swego boga, tak zwanego Mistrza Gry - Cisza tam! Nie jeczeć! To moja gra... - krzyknął dziwny głos z nieba. Aragorn pozbierał swoje rzeczy i ruszył do najbliższedo miasta, które nie było miastem(tylko się tak nazywało). Była to wioska Demonów zwana Niebem. Od lat Demony żyły tam w pokoju i dostatku, jednak w mieście nie można było przelać krwi, gdyż nie można było jej tam przelewać. Nasz bohater wjechał do osady na swym rączym rumaku. Po długiej podrózy Aragorn był głodny więc zjadł kawałek rumaka, który i tak był już niekompletny, więc nawet się tym nei przejął i zaczął zajadać swoją nogę, niestety było trochę mdła, więc posypał ją sobie phłami do smaku. Aragorn zsiadł z rumaka i poszedł szukać karczmy. Po chwili znalazł ją. Gdy wszedł w knajpie zapanowała cisza. Okazało się ze trafił on nie do karczmy lecz do klubu homoseksualistów. Na szczęście dzięki swoim długim, jedwabistym włosom wyglądał bardziej na dziewczynkę z zapałkami, jednak nie umiał się posługiwać zapałkami i spalił sobie włosy. Wszyscy homoseksualiści odwrócili się w jego stronę by spojrzeć co to tak płonęło. a że spalił sobie włosy, więc nie wyglądał już jak dziewczynka. Zaśmiał się i podszedł do barmana. -Co podać, Kotku? - spytał barman, mrugając do niego znacząco. - Proszę nalewke Demona - powiedział piskliwym głosem Aragorn.Barman spojrzał na niego zdziwiony -My tu mamy tylko trzy drinki-powiedział-Orgazm, 69 i .zarąbiście wielką erekcję. - To 69 poprosze - krzyknął Aragorn. Barman uśmiechnął się i wskazał mu czerwoną świecącą kabinę. -Zapraszam tam- powiedział. Wted do kanjpy wszedł potężny wojownik. Jego głowa była przyozdobiona w listek laurowy, ubrany był w kaftan bezpieczeństwa, a na plecach nosił bardzo chudego mężczyznę schowanego do pochwy(chyba używał go jako broni), z jego ust ściekała piana, która spadając na podłogę wypalała w niej dziury. nasz bohater powiedziął tylko w przerażeniu: -Mama?? Co ty tu robisz?? - Cisza łamago...Czemu zabrałeś rumaka? - krzykneła matka.Już się w domu policzymy.-Och, nie!-jęknął Aragorn-Tylko nie to - i czmychnął tylnym wyjściem, za którym stał kubeł na śmieci, a w nim przyczajony tygrys i ukryty smok.Krzyknął przeraźliwie "Aaaaaaaaaaa" i rzucił się twarzą na ziemię. Niestety pasły się tutaj krowy, które coś po sobie zostawiły. A był to karabin na wampiry MGIRNR4567-Counter. Wziął go i zaczął strzelać do wszystkie co się ruszało, ale niechcący przez przypadek przestrzelił sobie głowe, ale pojawił się Stasiek i wyjął mu kulę z głowy razem z połową mózgu. Jednak Aragorn był i tak guupi więc tego nie zauważył. Podrapał się po głowie i ruszył biegiem w stronę lasu za potrzebą, ale nie zdąrzył i zesrał się w majtki. - Dziecko do domu! Przebrać gacie!- krzykneła matka. Gdy usłyszał głos znienawidzonej matki zerwał majtki z tyłka(ciągle biegnąc) i uciekał w stronę smoczego urwiska. Rzucił za siebie obsrane galoty, które ktoś podniósł i rzucił w niego.Usłyszał i poczuł jak jego galoty robią na jego głowie głośne "Plask", po czym opadł na ziemię.....bynajmniej zamierzał gdyż dobiegł nad urwisko i zleciał w przepaść, ale żeby tego było mało pojawił się Stasiek, który uderzył go pięścią w brzuch i zabrał upaprane gacie(widocznie myślał że to masło orzechowe) i zniknął, nasz bohater leciał w dół, leciał, leciał, leciał i nie mógł dolecieć. Spojrzał na zegarek i zobaczył, że zaraz 5. Wyjął więc termos i filiżankę i zaczął pić herbatę.- Cholera nie wziąłęm śmietanki!-zaklął...nagle ptak mu narobił do filiżanki. Aragorn jednak o tym nie wiedział i wypił ze smakiem. Po opróżnieniu filiżanki zauważył jakieś znaki na jej dnie. - Znów mama nie umyła mi kubka - powiedział i leciał dalej, aż spadł.. bo wtedy już nie leciał. Był w dole, a jego ruchy były bardzo skorumpowane i strasznie śmierdziały, bo miał przy sobie brudne gacie, lecz nie chciał się pozbyć tej pamiątki po ojcu. Kiedy sobie siedział i wąchał majteczki zobaczył, że otaczają go ze wszystkich stron jakieś poczwarowate stwory, któe patrzą na niego ze smakeim. - Zamknąć pyski bo śmierdzi - krzyknął i poszedł spać. Obudził się w małej, ciasnej klatce "-Wróciłem do domu??"-pomyślał. - Gdzie żarło? - krzyczał gryząc kraty. Nie, to nie żarło - powiedział. - Ludzie! Czy ktoś mnie słyszy?! - krzyczał..."

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lutheim
Szynszyl Zła



Dołączył: 02 Lis 2006
Posty: 318
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Czw 22:45, 18 Sty 2007    Temat postu:

"Żył mężny rycerz o imieniu Aragorn. Był on dzielnym wojem, lecz głupim jak but, chociaż był to bardzo twardy but, bo ze stali. Dzierżył on potężną broń z papieru zwaną: Ostrzem Zagłady, bo zgładzała niewiernych. Niestety, niewiernych było niewielu, gdyż przestali wychodzić z domu, odkąd Blizzard wydał wreszcie dodatek do WoWa, Burning Crussade. Tylko jeden, najgorszy z najgorszych...zawsze czaił się na niego za rogiem i podstawiał mu noge. A imię jego było Czterdzieści i Cztery plus 622 co dawało 666 the number of the beast. Był on tylko zwykłym chochlikiem, ale jego magia była potężna i ZUA. Pewnego razu przewrócił się o pajęczyne i złamał nogę. Był tak wkurzony, że zaczął dłubać w nosie. Gdy wreszcie dodłubał się do mózgu z grymasem wstał, poczym ponownie usiadł. Spojrzał na swojego wiernego towarzysza, którym był ciastkowy hipopotam w różowej spódniczce baletnicy i z jednym okiem, który bardzo lubił drapać go grabiami po plecach i rzekł: 'O Ty huncwocie jeden!'. Hipopotam wstał wydając z siebie niepartykularny, mruczący dźwięk. Okazało się, że puścił gazy, które były tajną bronią polskiego Kaczyzmu, wspomaganego przez Zakłąd Chemiczny "Cebula". -A więc mój kompanie czas ruszać w drogę - powiedział Aragorn. Hipopotam zaczął skakać i jęczęć...chyba z radości...po czym spadł na ziemie, przy czym wywołał małe trzęsienie ziemi, przez które jaskinia zaczęłą się zawalać.Aragorn wskoczył na hipopotama i zaczął galopować prez jaskinie. W samą porę wybiegł lecz wpadł w przepaść. Leciał tak w dół i leciał i tak dolecieć nie mógł, aż w końcu wpadł na skałkę, która poobijała jego wrazliwe krocze. Zaczął się rozglądać wokół siebie. Za swoim "rumaku" znalazł dziwne zwierze. Z opowiadań była to Mhroczna Wiewióra, która jak mówiono miała dwie szczęki, kwas zamiast krwi oraz po zabiciu wypadało z niej Mleko +3.Wiwórka widząc wroga rzuciła się na woja. Zaczeła się z nim boksować. I rospoczęła się pierwsza runda: Wiewióra ma przewagę atakuje z góry, jednak Aragorn dzielnie blokuje ciosy osłaniając głowę. I sedzia hipek puszcza pierwsza przerwę, aby pochwili walka rozgorzala na nowo. Po chwili odpoczymku i trenerskich porad wracają do walki. Wiewióra od razu zadaje trzy krótkie ciosy oraz lewy sierpowy, Aragorn odgrywa się wstawiając kopa w krocze...Uhh...to musiało boleć!!...Ael co to??!! Wiewiór kontratakuje!! -Stasiek do domu ! - krzyknął jakiś głos - Już idę mamo - powiedziała wiewiórka i zaczeła się wspinać w górę. Aragorn niemal spuścił się w spodnie gdy to zobaczył, lecz powstrzymał swą potrzebę i tylko padł na kolana i zaczął się modlić do swego boga, tak zwanego Mistrza Gry - Cisza tam! Nie jeczeć! To moja gra... - krzyknął dziwny głos z nieba. Aragorn pozbierał swoje rzeczy i ruszył do najbliższedo miasta, które nie było miastem(tylko się tak nazywało). Była to wioska Demonów zwana Niebem. Od lat Demony żyły tam w pokoju i dostatku, jednak w mieście nie można było przelać krwi, gdyż nie można było jej tam przelewać. Nasz bohater wjechał do osady na swym rączym rumaku. Po długiej podrózy Aragorn był głodny więc zjadł kawałek rumaka, który i tak był już niekompletny, więc nawet się tym nei przejął i zaczął zajadać swoją nogę, niestety było trochę mdła, więc posypał ją sobie phłami do smaku. Aragorn zsiadł z rumaka i poszedł szukać karczmy. Po chwili znalazł ją. Gdy wszedł w knajpie zapanowała cisza. Okazało się ze trafił on nie do karczmy lecz do klubu homoseksualistów. Na szczęście dzięki swoim długim, jedwabistym włosom wyglądał bardziej na dziewczynkę z zapałkami, jednak nie umiał się posługiwać zapałkami i spalił sobie włosy. Wszyscy homoseksualiści odwrócili się w jego stronę by spojrzeć co to tak płonęło. a że spalił sobie włosy, więc nie wyglądał już jak dziewczynka. Zaśmiał się i podszedł do barmana. -Co podać, Kotku? - spytał barman, mrugając do niego znacząco. - Proszę nalewke Demona - powiedział piskliwym głosem Aragorn.Barman spojrzał na niego zdziwiony -My tu mamy tylko trzy drinki-powiedział-Orgazm, 69 i .zarąbiście wielką erekcję. - To 69 poprosze - krzyknął Aragorn. Barman uśmiechnął się i wskazał mu czerwoną świecącą kabinę. -Zapraszam tam- powiedział. Wted do kanjpy wszedł potężny wojownik. Jego głowa była przyozdobiona w listek laurowy, ubrany był w kaftan bezpieczeństwa, a na plecach nosił bardzo chudego mężczyznę schowanego do pochwy(chyba używał go jako broni), z jego ust ściekała piana, która spadając na podłogę wypalała w niej dziury. nasz bohater powiedziął tylko w przerażeniu: -Mama?? Co ty tu robisz?? - Cisza łamago...Czemu zabrałeś rumaka? - krzykneła matka.Już się w domu policzymy.-Och, nie!-jęknął Aragorn-Tylko nie to - i czmychnął tylnym wyjściem, za którym stał kubeł na śmieci, a w nim przyczajony tygrys i ukryty smok.Krzyknął przeraźliwie "Aaaaaaaaaaa" i rzucił się twarzą na ziemię. Niestety pasły się tutaj krowy, które coś po sobie zostawiły. A był to karabin na wampiry MGIRNR4567-Counter. Wziął go i zaczął strzelać do wszystkie co się ruszało, ale niechcący przez przypadek przestrzelił sobie głowe, ale pojawił się Stasiek i wyjął mu kulę z głowy razem z połową mózgu. Jednak Aragorn był i tak guupi więc tego nie zauważył. Podrapał się po głowie i ruszył biegiem w stronę lasu za potrzebą, ale nie zdąrzył i zesrał się w majtki. - Dziecko do domu! Przebrać gacie!- krzykneła matka. Gdy usłyszał głos znienawidzonej matki zerwał majtki z tyłka(ciągle biegnąc) i uciekał w stronę smoczego urwiska. Rzucił za siebie obsrane galoty, które ktoś podniósł i rzucił w niego.Usłyszał i poczuł jak jego galoty robią na jego głowie głośne "Plask", po czym opadł na ziemię.....bynajmniej zamierzał gdyż dobiegł nad urwisko i zleciał w przepaść, ale żeby tego było mało pojawił się Stasiek, który uderzył go pięścią w brzuch i zabrał upaprane gacie(widocznie myślał że to masło orzechowe) i zniknął, nasz bohater leciał w dół, leciał, leciał, leciał i nie mógł dolecieć. Spojrzał na zegarek i zobaczył, że zaraz 5. Wyjął więc termos i filiżankę i zaczął pić herbatę.- Cholera nie wziąłęm śmietanki!-zaklął...nagle ptak mu narobił do filiżanki. Aragorn jednak o tym nie wiedział i wypił ze smakiem. Po opróżnieniu filiżanki zauważył jakieś znaki na jej dnie. - Znów mama nie umyła mi kubka - powiedział i leciał dalej, aż spadł.. bo wtedy już nie leciał. Był w dole, a jego ruchy były bardzo skorumpowane i strasznie śmierdziały, bo miał przy sobie brudne gacie, lecz nie chciał się pozbyć tej pamiątki po ojcu. Kiedy sobie siedział i wąchał majteczki zobaczył, że otaczają go ze wszystkich stron jakieś poczwarowate stwory, któe patrzą na niego ze smakeim. - Zamknąć pyski bo śmierdzi - krzyknął i poszedł spać. Obudził się w małej, ciasnej klatce "-Wróciłem do domu??"-pomyślał. - Gdzie żarło? - krzyczał gryząc kraty. Nie, to nie żarło - powiedział. - Ludzie! Czy ktoś mnie słyszy?! - krzyczał. Zamknij się! Boli mnie głowa - rzekł ktoś z daleka..."

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
DziQ
Szynszyl Zła



Dołączył: 03 Lis 2006
Posty: 820
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Czw 22:45, 18 Sty 2007    Temat postu:

"Żył mężny rycerz o imieniu Aragorn. Był on dzielnym wojem, lecz głupim jak but, chociaż był to bardzo twardy but, bo ze stali. Dzierżył on potężną broń z papieru zwaną: Ostrzem Zagłady, bo zgładzała niewiernych. Niestety, niewiernych było niewielu, gdyż przestali wychodzić z domu, odkąd Blizzard wydał wreszcie dodatek do WoWa, Burning Crussade. Tylko jeden, najgorszy z najgorszych...zawsze czaił się na niego za rogiem i podstawiał mu noge. A imię jego było Czterdzieści i Cztery plus 622 co dawało 666 the number of the beast. Był on tylko zwykłym chochlikiem, ale jego magia była potężna i ZUA. Pewnego razu przewrócił się o pajęczyne i złamał nogę. Był tak wkurzony, że zaczął dłubać w nosie. Gdy wreszcie dodłubał się do mózgu z grymasem wstał, poczym ponownie usiadł. Spojrzał na swojego wiernego towarzysza, którym był ciastkowy hipopotam w różowej spódniczce baletnicy i z jednym okiem, który bardzo lubił drapać go grabiami po plecach i rzekł: 'O Ty huncwocie jeden!'. Hipopotam wstał wydając z siebie niepartykularny, mruczący dźwięk. Okazało się, że puścił gazy, które były tajną bronią polskiego Kaczyzmu, wspomaganego przez Zakłąd Chemiczny "Cebula". -A więc mój kompanie czas ruszać w drogę - powiedział Aragorn. Hipopotam zaczął skakać i jęczęć...chyba z radości...po czym spadł na ziemie, przy czym wywołał małe trzęsienie ziemi, przez które jaskinia zaczęłą się zawalać.Aragorn wskoczył na hipopotama i zaczął galopować prez jaskinie. W samą porę wybiegł lecz wpadł w przepaść. Leciał tak w dół i leciał i tak dolecieć nie mógł, aż w końcu wpadł na skałkę, która poobijała jego wrazliwe krocze. Zaczął się rozglądać wokół siebie. Za swoim "rumaku" znalazł dziwne zwierze. Z opowiadań była to Mhroczna Wiewióra, która jak mówiono miała dwie szczęki, kwas zamiast krwi oraz po zabiciu wypadało z niej Mleko +3.Wiwórka widząc wroga rzuciła się na woja. Zaczeła się z nim boksować. I rospoczęła się pierwsza runda: Wiewióra ma przewagę atakuje z góry, jednak Aragorn dzielnie blokuje ciosy osłaniając głowę. I sedzia hipek puszcza pierwsza przerwę, aby pochwili walka rozgorzala na nowo. Po chwili odpoczymku i trenerskich porad wracają do walki. Wiewióra od razu zadaje trzy krótkie ciosy oraz lewy sierpowy, Aragorn odgrywa się wstawiając kopa w krocze...Uhh...to musiało boleć!!...Ael co to??!! Wiewiór kontratakuje!! -Stasiek do domu ! - krzyknął jakiś głos - Już idę mamo - powiedziała wiewiórka i zaczeła się wspinać w górę. Aragorn niemal spuścił się w spodnie gdy to zobaczył, lecz powstrzymał swą potrzebę i tylko padł na kolana i zaczął się modlić do swego boga, tak zwanego Mistrza Gry - Cisza tam! Nie jeczeć! To moja gra... - krzyknął dziwny głos z nieba. Aragorn pozbierał swoje rzeczy i ruszył do najbliższedo miasta, które nie było miastem(tylko się tak nazywało). Była to wioska Demonów zwana Niebem. Od lat Demony żyły tam w pokoju i dostatku, jednak w mieście nie można było przelać krwi, gdyż nie można było jej tam przelewać. Nasz bohater wjechał do osady na swym rączym rumaku. Po długiej podrózy Aragorn był głodny więc zjadł kawałek rumaka, który i tak był już niekompletny, więc nawet się tym nei przejął i zaczął zajadać swoją nogę, niestety było trochę mdła, więc posypał ją sobie phłami do smaku. Aragorn zsiadł z rumaka i poszedł szukać karczmy. Po chwili znalazł ją. Gdy wszedł w knajpie zapanowała cisza. Okazało się ze trafił on nie do karczmy lecz do klubu homoseksualistów. Na szczęście dzięki swoim długim, jedwabistym włosom wyglądał bardziej na dziewczynkę z zapałkami, jednak nie umiał się posługiwać zapałkami i spalił sobie włosy. Wszyscy homoseksualiści odwrócili się w jego stronę by spojrzeć co to tak płonęło. a że spalił sobie włosy, więc nie wyglądał już jak dziewczynka. Zaśmiał się i podszedł do barmana. -Co podać, Kotku? - spytał barman, mrugając do niego znacząco. - Proszę nalewke Demona - powiedział piskliwym głosem Aragorn.Barman spojrzał na niego zdziwiony -My tu mamy tylko trzy drinki-powiedział-Orgazm, 69 i .zarąbiście wielką erekcję. - To 69 poprosze - krzyknął Aragorn. Barman uśmiechnął się i wskazał mu czerwoną świecącą kabinę. -Zapraszam tam- powiedział. Wted do kanjpy wszedł potężny wojownik. Jego głowa była przyozdobiona w listek laurowy, ubrany był w kaftan bezpieczeństwa, a na plecach nosił bardzo chudego mężczyznę schowanego do pochwy(chyba używał go jako broni), z jego ust ściekała piana, która spadając na podłogę wypalała w niej dziury. nasz bohater powiedziął tylko w przerażeniu: -Mama?? Co ty tu robisz?? - Cisza łamago...Czemu zabrałeś rumaka? - krzykneła matka.Już się w domu policzymy.-Och, nie!-jęknął Aragorn-Tylko nie to - i czmychnął tylnym wyjściem, za którym stał kubeł na śmieci, a w nim przyczajony tygrys i ukryty smok.Krzyknął przeraźliwie "Aaaaaaaaaaa" i rzucił się twarzą na ziemię. Niestety pasły się tutaj krowy, które coś po sobie zostawiły. A był to karabin na wampiry MGIRNR4567-Counter. Wziął go i zaczął strzelać do wszystkie co się ruszało, ale niechcący przez przypadek przestrzelił sobie głowe, ale pojawił się Stasiek i wyjął mu kulę z głowy razem z połową mózgu. Jednak Aragorn był i tak guupi więc tego nie zauważył. Podrapał się po głowie i ruszył biegiem w stronę lasu za potrzebą, ale nie zdąrzył i zesrał się w majtki. - Dziecko do domu! Przebrać gacie!- krzykneła matka. Gdy usłyszał głos znienawidzonej matki zerwał majtki z tyłka(ciągle biegnąc) i uciekał w stronę smoczego urwiska. Rzucił za siebie obsrane galoty, które ktoś podniósł i rzucił w niego.Usłyszał i poczuł jak jego galoty robią na jego głowie głośne "Plask", po czym opadł na ziemię.....bynajmniej zamierzał gdyż dobiegł nad urwisko i zleciał w przepaść, ale żeby tego było mało pojawił się Stasiek, który uderzył go pięścią w brzuch i zabrał upaprane gacie(widocznie myślał że to masło orzechowe) i zniknął, nasz bohater leciał w dół, leciał, leciał, leciał i nie mógł dolecieć. Spojrzał na zegarek i zobaczył, że zaraz 5. Wyjął więc termos i filiżankę i zaczął pić herbatę.- Cholera nie wziąłęm śmietanki!-zaklął...nagle ptak mu narobił do filiżanki. Aragorn jednak o tym nie wiedział i wypił ze smakiem. Po opróżnieniu filiżanki zauważył jakieś znaki na jej dnie. - Znów mama nie umyła mi kubka - powiedział i leciał dalej, aż spadł.. bo wtedy już nie leciał. Był w dole, a jego ruchy były bardzo skorumpowane i strasznie śmierdziały, bo miał przy sobie brudne gacie, lecz nie chciał się pozbyć tej pamiątki po ojcu. Kiedy sobie siedział i wąchał majteczki zobaczył, że otaczają go ze wszystkich stron jakieś poczwarowate stwory, któe patrzą na niego ze smakeim. - Zamknąć pyski bo śmierdzi - krzyknął i poszedł spać. Obudził się w małej, ciasnej klatce "-Wróciłem do domu??"-pomyślał. - Gdzie żarło? - krzyczał gryząc kraty. Nie, to nie żarło - powiedział. - Ludzie! Czy ktoś mnie słyszy?! - krzyczał. Zamknij się! Boli mnie głowa - rzekł ktoś z daleka i rzucił w Aragorna brudnymi gaciami..."

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lutheim
Szynszyl Zła



Dołączył: 02 Lis 2006
Posty: 318
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Czw 22:47, 18 Sty 2007    Temat postu:

"Żył mężny rycerz o imieniu Aragorn. Był on dzielnym wojem, lecz głupim jak but, chociaż był to bardzo twardy but, bo ze stali. Dzierżył on potężną broń z papieru zwaną: Ostrzem Zagłady, bo zgładzała niewiernych. Niestety, niewiernych było niewielu, gdyż przestali wychodzić z domu, odkąd Blizzard wydał wreszcie dodatek do WoWa, Burning Crussade. Tylko jeden, najgorszy z najgorszych...zawsze czaił się na niego za rogiem i podstawiał mu noge. A imię jego było Czterdzieści i Cztery plus 622 co dawało 666 the number of the beast. Był on tylko zwykłym chochlikiem, ale jego magia była potężna i ZUA. Pewnego razu przewrócił się o pajęczyne i złamał nogę. Był tak wkurzony, że zaczął dłubać w nosie. Gdy wreszcie dodłubał się do mózgu z grymasem wstał, poczym ponownie usiadł. Spojrzał na swojego wiernego towarzysza, którym był ciastkowy hipopotam w różowej spódniczce baletnicy i z jednym okiem, który bardzo lubił drapać go grabiami po plecach i rzekł: 'O Ty huncwocie jeden!'. Hipopotam wstał wydając z siebie niepartykularny, mruczący dźwięk. Okazało się, że puścił gazy, które były tajną bronią polskiego Kaczyzmu, wspomaganego przez Zakłąd Chemiczny "Cebula". -A więc mój kompanie czas ruszać w drogę - powiedział Aragorn. Hipopotam zaczął skakać i jęczęć...chyba z radości...po czym spadł na ziemie, przy czym wywołał małe trzęsienie ziemi, przez które jaskinia zaczęłą się zawalać.Aragorn wskoczył na hipopotama i zaczął galopować prez jaskinie. W samą porę wybiegł lecz wpadł w przepaść. Leciał tak w dół i leciał i tak dolecieć nie mógł, aż w końcu wpadł na skałkę, która poobijała jego wrazliwe krocze. Zaczął się rozglądać wokół siebie. Za swoim "rumaku" znalazł dziwne zwierze. Z opowiadań była to Mhroczna Wiewióra, która jak mówiono miała dwie szczęki, kwas zamiast krwi oraz po zabiciu wypadało z niej Mleko +3.Wiwórka widząc wroga rzuciła się na woja. Zaczeła się z nim boksować. I rospoczęła się pierwsza runda: Wiewióra ma przewagę atakuje z góry, jednak Aragorn dzielnie blokuje ciosy osłaniając głowę. I sedzia hipek puszcza pierwsza przerwę, aby pochwili walka rozgorzala na nowo. Po chwili odpoczymku i trenerskich porad wracają do walki. Wiewióra od razu zadaje trzy krótkie ciosy oraz lewy sierpowy, Aragorn odgrywa się wstawiając kopa w krocze...Uhh...to musiało boleć!!...Ael co to??!! Wiewiór kontratakuje!! -Stasiek do domu ! - krzyknął jakiś głos - Już idę mamo - powiedziała wiewiórka i zaczeła się wspinać w górę. Aragorn niemal spuścił się w spodnie gdy to zobaczył, lecz powstrzymał swą potrzebę i tylko padł na kolana i zaczął się modlić do swego boga, tak zwanego Mistrza Gry - Cisza tam! Nie jeczeć! To moja gra... - krzyknął dziwny głos z nieba. Aragorn pozbierał swoje rzeczy i ruszył do najbliższedo miasta, które nie było miastem(tylko się tak nazywało). Była to wioska Demonów zwana Niebem. Od lat Demony żyły tam w pokoju i dostatku, jednak w mieście nie można było przelać krwi, gdyż nie można było jej tam przelewać. Nasz bohater wjechał do osady na swym rączym rumaku. Po długiej podrózy Aragorn był głodny więc zjadł kawałek rumaka, który i tak był już niekompletny, więc nawet się tym nei przejął i zaczął zajadać swoją nogę, niestety było trochę mdła, więc posypał ją sobie phłami do smaku. Aragorn zsiadł z rumaka i poszedł szukać karczmy. Po chwili znalazł ją. Gdy wszedł w knajpie zapanowała cisza. Okazało się ze trafił on nie do karczmy lecz do klubu homoseksualistów. Na szczęście dzięki swoim długim, jedwabistym włosom wyglądał bardziej na dziewczynkę z zapałkami, jednak nie umiał się posługiwać zapałkami i spalił sobie włosy. Wszyscy homoseksualiści odwrócili się w jego stronę by spojrzeć co to tak płonęło. a że spalił sobie włosy, więc nie wyglądał już jak dziewczynka. Zaśmiał się i podszedł do barmana. -Co podać, Kotku? - spytał barman, mrugając do niego znacząco. - Proszę nalewke Demona - powiedział piskliwym głosem Aragorn.Barman spojrzał na niego zdziwiony -My tu mamy tylko trzy drinki-powiedział-Orgazm, 69 i .zarąbiście wielką erekcję. - To 69 poprosze - krzyknął Aragorn. Barman uśmiechnął się i wskazał mu czerwoną świecącą kabinę. -Zapraszam tam- powiedział. Wted do kanjpy wszedł potężny wojownik. Jego głowa była przyozdobiona w listek laurowy, ubrany był w kaftan bezpieczeństwa, a na plecach nosił bardzo chudego mężczyznę schowanego do pochwy(chyba używał go jako broni), z jego ust ściekała piana, która spadając na podłogę wypalała w niej dziury. nasz bohater powiedziął tylko w przerażeniu: -Mama?? Co ty tu robisz?? - Cisza łamago...Czemu zabrałeś rumaka? - krzykneła matka.Już się w domu policzymy.-Och, nie!-jęknął Aragorn-Tylko nie to - i czmychnął tylnym wyjściem, za którym stał kubeł na śmieci, a w nim przyczajony tygrys i ukryty smok.Krzyknął przeraźliwie "Aaaaaaaaaaa" i rzucił się twarzą na ziemię. Niestety pasły się tutaj krowy, które coś po sobie zostawiły. A był to karabin na wampiry MGIRNR4567-Counter. Wziął go i zaczął strzelać do wszystkie co się ruszało, ale niechcący przez przypadek przestrzelił sobie głowe, ale pojawił się Stasiek i wyjął mu kulę z głowy razem z połową mózgu. Jednak Aragorn był i tak guupi więc tego nie zauważył. Podrapał się po głowie i ruszył biegiem w stronę lasu za potrzebą, ale nie zdąrzył i zesrał się w majtki. - Dziecko do domu! Przebrać gacie!- krzykneła matka. Gdy usłyszał głos znienawidzonej matki zerwał majtki z tyłka(ciągle biegnąc) i uciekał w stronę smoczego urwiska. Rzucił za siebie obsrane galoty, które ktoś podniósł i rzucił w niego.Usłyszał i poczuł jak jego galoty robią na jego głowie głośne "Plask", po czym opadł na ziemię.....bynajmniej zamierzał gdyż dobiegł nad urwisko i zleciał w przepaść, ale żeby tego było mało pojawił się Stasiek, który uderzył go pięścią w brzuch i zabrał upaprane gacie(widocznie myślał że to masło orzechowe) i zniknął, nasz bohater leciał w dół, leciał, leciał, leciał i nie mógł dolecieć. Spojrzał na zegarek i zobaczył, że zaraz 5. Wyjął więc termos i filiżankę i zaczął pić herbatę.- Cholera nie wziąłęm śmietanki!-zaklął...nagle ptak mu narobił do filiżanki. Aragorn jednak o tym nie wiedział i wypił ze smakiem. Po opróżnieniu filiżanki zauważył jakieś znaki na jej dnie. - Znów mama nie umyła mi kubka - powiedział i leciał dalej, aż spadł.. bo wtedy już nie leciał. Był w dole, a jego ruchy były bardzo skorumpowane i strasznie śmierdziały, bo miał przy sobie brudne gacie, lecz nie chciał się pozbyć tej pamiątki po ojcu. Kiedy sobie siedział i wąchał majteczki zobaczył, że otaczają go ze wszystkich stron jakieś poczwarowate stwory, któe patrzą na niego ze smakeim. - Zamknąć pyski bo śmierdzi - krzyknął i poszedł spać. Obudził się w małej, ciasnej klatce "-Wróciłem do domu??"-pomyślał. - Gdzie żarło? - krzyczał gryząc kraty. Nie, to nie żarło - powiedział. - Ludzie! Czy ktoś mnie słyszy?! - krzyczał. Zamknij się! Boli mnie głowa - rzekł ktoś z daleka i rzucił w Aragorna brudnymi gaciami. Gatki spadły prosto na jego twarz..."

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
DziQ
Szynszyl Zła



Dołączył: 03 Lis 2006
Posty: 820
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Czw 22:48, 18 Sty 2007    Temat postu:

"Żył mężny rycerz o imieniu Aragorn. Był on dzielnym wojem, lecz głupim jak but, chociaż był to bardzo twardy but, bo ze stali. Dzierżył on potężną broń z papieru zwaną: Ostrzem Zagłady, bo zgładzała niewiernych. Niestety, niewiernych było niewielu, gdyż przestali wychodzić z domu, odkąd Blizzard wydał wreszcie dodatek do WoWa, Burning Crussade. Tylko jeden, najgorszy z najgorszych...zawsze czaił się na niego za rogiem i podstawiał mu noge. A imię jego było Czterdzieści i Cztery plus 622 co dawało 666 the number of the beast. Był on tylko zwykłym chochlikiem, ale jego magia była potężna i ZUA. Pewnego razu przewrócił się o pajęczyne i złamał nogę. Był tak wkurzony, że zaczął dłubać w nosie. Gdy wreszcie dodłubał się do mózgu z grymasem wstał, poczym ponownie usiadł. Spojrzał na swojego wiernego towarzysza, którym był ciastkowy hipopotam w różowej spódniczce baletnicy i z jednym okiem, który bardzo lubił drapać go grabiami po plecach i rzekł: 'O Ty huncwocie jeden!'. Hipopotam wstał wydając z siebie niepartykularny, mruczący dźwięk. Okazało się, że puścił gazy, które były tajną bronią polskiego Kaczyzmu, wspomaganego przez Zakłąd Chemiczny "Cebula". -A więc mój kompanie czas ruszać w drogę - powiedział Aragorn. Hipopotam zaczął skakać i jęczęć...chyba z radości...po czym spadł na ziemie, przy czym wywołał małe trzęsienie ziemi, przez które jaskinia zaczęłą się zawalać.Aragorn wskoczył na hipopotama i zaczął galopować prez jaskinie. W samą porę wybiegł lecz wpadł w przepaść. Leciał tak w dół i leciał i tak dolecieć nie mógł, aż w końcu wpadł na skałkę, która poobijała jego wrazliwe krocze. Zaczął się rozglądać wokół siebie. Za swoim "rumaku" znalazł dziwne zwierze. Z opowiadań była to Mhroczna Wiewióra, która jak mówiono miała dwie szczęki, kwas zamiast krwi oraz po zabiciu wypadało z niej Mleko +3.Wiwórka widząc wroga rzuciła się na woja. Zaczeła się z nim boksować. I rospoczęła się pierwsza runda: Wiewióra ma przewagę atakuje z góry, jednak Aragorn dzielnie blokuje ciosy osłaniając głowę. I sedzia hipek puszcza pierwsza przerwę, aby pochwili walka rozgorzala na nowo. Po chwili odpoczymku i trenerskich porad wracają do walki. Wiewióra od razu zadaje trzy krótkie ciosy oraz lewy sierpowy, Aragorn odgrywa się wstawiając kopa w krocze...Uhh...to musiało boleć!!...Ael co to??!! Wiewiór kontratakuje!! -Stasiek do domu ! - krzyknął jakiś głos - Już idę mamo - powiedziała wiewiórka i zaczeła się wspinać w górę. Aragorn niemal spuścił się w spodnie gdy to zobaczył, lecz powstrzymał swą potrzebę i tylko padł na kolana i zaczął się modlić do swego boga, tak zwanego Mistrza Gry - Cisza tam! Nie jeczeć! To moja gra... - krzyknął dziwny głos z nieba. Aragorn pozbierał swoje rzeczy i ruszył do najbliższedo miasta, które nie było miastem(tylko się tak nazywało). Była to wioska Demonów zwana Niebem. Od lat Demony żyły tam w pokoju i dostatku, jednak w mieście nie można było przelać krwi, gdyż nie można było jej tam przelewać. Nasz bohater wjechał do osady na swym rączym rumaku. Po długiej podrózy Aragorn był głodny więc zjadł kawałek rumaka, który i tak był już niekompletny, więc nawet się tym nei przejął i zaczął zajadać swoją nogę, niestety było trochę mdła, więc posypał ją sobie phłami do smaku. Aragorn zsiadł z rumaka i poszedł szukać karczmy. Po chwili znalazł ją. Gdy wszedł w knajpie zapanowała cisza. Okazało się ze trafił on nie do karczmy lecz do klubu homoseksualistów. Na szczęście dzięki swoim długim, jedwabistym włosom wyglądał bardziej na dziewczynkę z zapałkami, jednak nie umiał się posługiwać zapałkami i spalił sobie włosy. Wszyscy homoseksualiści odwrócili się w jego stronę by spojrzeć co to tak płonęło. a że spalił sobie włosy, więc nie wyglądał już jak dziewczynka. Zaśmiał się i podszedł do barmana. -Co podać, Kotku? - spytał barman, mrugając do niego znacząco. - Proszę nalewke Demona - powiedział piskliwym głosem Aragorn.Barman spojrzał na niego zdziwiony -My tu mamy tylko trzy drinki-powiedział-Orgazm, 69 i .zarąbiście wielką erekcję. - To 69 poprosze - krzyknął Aragorn. Barman uśmiechnął się i wskazał mu czerwoną świecącą kabinę. -Zapraszam tam- powiedział. Wted do kanjpy wszedł potężny wojownik. Jego głowa była przyozdobiona w listek laurowy, ubrany był w kaftan bezpieczeństwa, a na plecach nosił bardzo chudego mężczyznę schowanego do pochwy(chyba używał go jako broni), z jego ust ściekała piana, która spadając na podłogę wypalała w niej dziury. nasz bohater powiedziął tylko w przerażeniu: -Mama?? Co ty tu robisz?? - Cisza łamago...Czemu zabrałeś rumaka? - krzykneła matka.Już się w domu policzymy.-Och, nie!-jęknął Aragorn-Tylko nie to - i czmychnął tylnym wyjściem, za którym stał kubeł na śmieci, a w nim przyczajony tygrys i ukryty smok.Krzyknął przeraźliwie "Aaaaaaaaaaa" i rzucił się twarzą na ziemię. Niestety pasły się tutaj krowy, które coś po sobie zostawiły. A był to karabin na wampiry MGIRNR4567-Counter. Wziął go i zaczął strzelać do wszystkie co się ruszało, ale niechcący przez przypadek przestrzelił sobie głowe, ale pojawił się Stasiek i wyjął mu kulę z głowy razem z połową mózgu. Jednak Aragorn był i tak guupi więc tego nie zauważył. Podrapał się po głowie i ruszył biegiem w stronę lasu za potrzebą, ale nie zdąrzył i zesrał się w majtki. - Dziecko do domu! Przebrać gacie!- krzykneła matka. Gdy usłyszał głos znienawidzonej matki zerwał majtki z tyłka(ciągle biegnąc) i uciekał w stronę smoczego urwiska. Rzucił za siebie obsrane galoty, które ktoś podniósł i rzucił w niego.Usłyszał i poczuł jak jego galoty robią na jego głowie głośne "Plask", po czym opadł na ziemię.....bynajmniej zamierzał gdyż dobiegł nad urwisko i zleciał w przepaść, ale żeby tego było mało pojawił się Stasiek, który uderzył go pięścią w brzuch i zabrał upaprane gacie(widocznie myślał że to masło orzechowe) i zniknął, nasz bohater leciał w dół, leciał, leciał, leciał i nie mógł dolecieć. Spojrzał na zegarek i zobaczył, że zaraz 5. Wyjął więc termos i filiżankę i zaczął pić herbatę.- Cholera nie wziąłęm śmietanki!-zaklął...nagle ptak mu narobił do filiżanki. Aragorn jednak o tym nie wiedział i wypił ze smakiem. Po opróżnieniu filiżanki zauważył jakieś znaki na jej dnie. - Znów mama nie umyła mi kubka - powiedział i leciał dalej, aż spadł.. bo wtedy już nie leciał. Był w dole, a jego ruchy były bardzo skorumpowane i strasznie śmierdziały, bo miał przy sobie brudne gacie, lecz nie chciał się pozbyć tej pamiątki po ojcu. Kiedy sobie siedział i wąchał majteczki zobaczył, że otaczają go ze wszystkich stron jakieś poczwarowate stwory, któe patrzą na niego ze smakeim. - Zamknąć pyski bo śmierdzi - krzyknął i poszedł spać. Obudził się w małej, ciasnej klatce "-Wróciłem do domu??"-pomyślał. - Gdzie żarło? - krzyczał gryząc kraty. Nie, to nie żarło - powiedział. - Ludzie! Czy ktoś mnie słyszy?! - krzyczał. Zamknij się! Boli mnie głowa - rzekł ktoś z daleka i rzucił w Aragorna brudnymi gaciami. Gatki spadły prosto na jego twarz i zostawiły tam ładunek. - Który do jasnego paszteta? - krzyczał.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lutheim
Szynszyl Zła



Dołączył: 02 Lis 2006
Posty: 318
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Czw 22:50, 18 Sty 2007    Temat postu:

"Żył mężny rycerz o imieniu Aragorn. Był on dzielnym wojem, lecz głupim jak but, chociaż był to bardzo twardy but, bo ze stali. Dzierżył on potężną broń z papieru zwaną: Ostrzem Zagłady, bo zgładzała niewiernych. Niestety, niewiernych było niewielu, gdyż przestali wychodzić z domu, odkąd Blizzard wydał wreszcie dodatek do WoWa, Burning Crussade. Tylko jeden, najgorszy z najgorszych...zawsze czaił się na niego za rogiem i podstawiał mu noge. A imię jego było Czterdzieści i Cztery plus 622 co dawało 666 the number of the beast. Był on tylko zwykłym chochlikiem, ale jego magia była potężna i ZUA. Pewnego razu przewrócił się o pajęczyne i złamał nogę. Był tak wkurzony, że zaczął dłubać w nosie. Gdy wreszcie dodłubał się do mózgu z grymasem wstał, poczym ponownie usiadł. Spojrzał na swojego wiernego towarzysza, którym był ciastkowy hipopotam w różowej spódniczce baletnicy i z jednym okiem, który bardzo lubił drapać go grabiami po plecach i rzekł: 'O Ty huncwocie jeden!'. Hipopotam wstał wydając z siebie niepartykularny, mruczący dźwięk. Okazało się, że puścił gazy, które były tajną bronią polskiego Kaczyzmu, wspomaganego przez Zakłąd Chemiczny "Cebula". -A więc mój kompanie czas ruszać w drogę - powiedział Aragorn. Hipopotam zaczął skakać i jęczęć...chyba z radości...po czym spadł na ziemie, przy czym wywołał małe trzęsienie ziemi, przez które jaskinia zaczęłą się zawalać.Aragorn wskoczył na hipopotama i zaczął galopować prez jaskinie. W samą porę wybiegł lecz wpadł w przepaść. Leciał tak w dół i leciał i tak dolecieć nie mógł, aż w końcu wpadł na skałkę, która poobijała jego wrazliwe krocze. Zaczął się rozglądać wokół siebie. Za swoim "rumaku" znalazł dziwne zwierze. Z opowiadań była to Mhroczna Wiewióra, która jak mówiono miała dwie szczęki, kwas zamiast krwi oraz po zabiciu wypadało z niej Mleko +3.Wiwórka widząc wroga rzuciła się na woja. Zaczeła się z nim boksować. I rospoczęła się pierwsza runda: Wiewióra ma przewagę atakuje z góry, jednak Aragorn dzielnie blokuje ciosy osłaniając głowę. I sedzia hipek puszcza pierwsza przerwę, aby pochwili walka rozgorzala na nowo. Po chwili odpoczymku i trenerskich porad wracają do walki. Wiewióra od razu zadaje trzy krótkie ciosy oraz lewy sierpowy, Aragorn odgrywa się wstawiając kopa w krocze...Uhh...to musiało boleć!!...Ael co to??!! Wiewiór kontratakuje!! -Stasiek do domu ! - krzyknął jakiś głos - Już idę mamo - powiedziała wiewiórka i zaczeła się wspinać w górę. Aragorn niemal spuścił się w spodnie gdy to zobaczył, lecz powstrzymał swą potrzebę i tylko padł na kolana i zaczął się modlić do swego boga, tak zwanego Mistrza Gry - Cisza tam! Nie jeczeć! To moja gra... - krzyknął dziwny głos z nieba. Aragorn pozbierał swoje rzeczy i ruszył do najbliższedo miasta, które nie było miastem(tylko się tak nazywało). Była to wioska Demonów zwana Niebem. Od lat Demony żyły tam w pokoju i dostatku, jednak w mieście nie można było przelać krwi, gdyż nie można było jej tam przelewać. Nasz bohater wjechał do osady na swym rączym rumaku. Po długiej podrózy Aragorn był głodny więc zjadł kawałek rumaka, który i tak był już niekompletny, więc nawet się tym nei przejął i zaczął zajadać swoją nogę, niestety było trochę mdła, więc posypał ją sobie phłami do smaku. Aragorn zsiadł z rumaka i poszedł szukać karczmy. Po chwili znalazł ją. Gdy wszedł w knajpie zapanowała cisza. Okazało się ze trafił on nie do karczmy lecz do klubu homoseksualistów. Na szczęście dzięki swoim długim, jedwabistym włosom wyglądał bardziej na dziewczynkę z zapałkami, jednak nie umiał się posługiwać zapałkami i spalił sobie włosy. Wszyscy homoseksualiści odwrócili się w jego stronę by spojrzeć co to tak płonęło. a że spalił sobie włosy, więc nie wyglądał już jak dziewczynka. Zaśmiał się i podszedł do barmana. -Co podać, Kotku? - spytał barman, mrugając do niego znacząco. - Proszę nalewke Demona - powiedział piskliwym głosem Aragorn.Barman spojrzał na niego zdziwiony -My tu mamy tylko trzy drinki-powiedział-Orgazm, 69 i .zarąbiście wielką erekcję. - To 69 poprosze - krzyknął Aragorn. Barman uśmiechnął się i wskazał mu czerwoną świecącą kabinę. -Zapraszam tam- powiedział. Wted do kanjpy wszedł potężny wojownik. Jego głowa była przyozdobiona w listek laurowy, ubrany był w kaftan bezpieczeństwa, a na plecach nosił bardzo chudego mężczyznę schowanego do pochwy(chyba używał go jako broni), z jego ust ściekała piana, która spadając na podłogę wypalała w niej dziury. nasz bohater powiedziął tylko w przerażeniu: -Mama?? Co ty tu robisz?? - Cisza łamago...Czemu zabrałeś rumaka? - krzykneła matka.Już się w domu policzymy.-Och, nie!-jęknął Aragorn-Tylko nie to - i czmychnął tylnym wyjściem, za którym stał kubeł na śmieci, a w nim przyczajony tygrys i ukryty smok.Krzyknął przeraźliwie "Aaaaaaaaaaa" i rzucił się twarzą na ziemię. Niestety pasły się tutaj krowy, które coś po sobie zostawiły. A był to karabin na wampiry MGIRNR4567-Counter. Wziął go i zaczął strzelać do wszystkie co się ruszało, ale niechcący przez przypadek przestrzelił sobie głowe, ale pojawił się Stasiek i wyjął mu kulę z głowy razem z połową mózgu. Jednak Aragorn był i tak guupi więc tego nie zauważył. Podrapał się po głowie i ruszył biegiem w stronę lasu za potrzebą, ale nie zdąrzył i zesrał się w majtki. - Dziecko do domu! Przebrać gacie!- krzykneła matka. Gdy usłyszał głos znienawidzonej matki zerwał majtki z tyłka(ciągle biegnąc) i uciekał w stronę smoczego urwiska. Rzucił za siebie obsrane galoty, które ktoś podniósł i rzucił w niego.Usłyszał i poczuł jak jego galoty robią na jego głowie głośne "Plask", po czym opadł na ziemię.....bynajmniej zamierzał gdyż dobiegł nad urwisko i zleciał w przepaść, ale żeby tego było mało pojawił się Stasiek, który uderzył go pięścią w brzuch i zabrał upaprane gacie(widocznie myślał że to masło orzechowe) i zniknął, nasz bohater leciał w dół, leciał, leciał, leciał i nie mógł dolecieć. Spojrzał na zegarek i zobaczył, że zaraz 5. Wyjął więc termos i filiżankę i zaczął pić herbatę.- Cholera nie wziąłęm śmietanki!-zaklął...nagle ptak mu narobił do filiżanki. Aragorn jednak o tym nie wiedział i wypił ze smakiem. Po opróżnieniu filiżanki zauważył jakieś znaki na jej dnie. - Znów mama nie umyła mi kubka - powiedział i leciał dalej, aż spadł.. bo wtedy już nie leciał. Był w dole, a jego ruchy były bardzo skorumpowane i strasznie śmierdziały, bo miał przy sobie brudne gacie, lecz nie chciał się pozbyć tej pamiątki po ojcu. Kiedy sobie siedział i wąchał majteczki zobaczył, że otaczają go ze wszystkich stron jakieś poczwarowate stwory, któe patrzą na niego ze smakeim. - Zamknąć pyski bo śmierdzi - krzyknął i poszedł spać. Obudził się w małej, ciasnej klatce "-Wróciłem do domu??"-pomyślał. - Gdzie żarło? - krzyczał gryząc kraty. Nie, to nie żarło - powiedział. - Ludzie! Czy ktoś mnie słyszy?! - krzyczał. Zamknij się! Boli mnie głowa - rzekł ktoś z daleka i rzucił w Aragorna brudnymi gaciami. Gatki spadły prosto na jego twarz i zostawiły tam ładunek. - Który do jasnego paszteta? - krzyczał. To ja Aragornie, jestem twoim ojcem!..."

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
PrQ
Ostatni Siewca Pokoju



Dołączył: 02 Lis 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z miasta w którym "Gotyk (jest) na dotyk"

PostWysłany: Czw 22:53, 18 Sty 2007    Temat postu:

"Żył mężny rycerz o imieniu Aragorn. Był on dzielnym wojem, lecz głupim jak but, chociaż był to bardzo twardy but, bo ze stali. Dzierżył on potężną broń z papieru zwaną: Ostrzem Zagłady, bo zgładzała niewiernych. Niestety, niewiernych było niewielu, gdyż przestali wychodzić z domu, odkąd Blizzard wydał wreszcie dodatek do WoWa, Burning Crussade. Tylko jeden, najgorszy z najgorszych...zawsze czaił się na niego za rogiem i podstawiał mu noge. A imię jego było Czterdzieści i Cztery plus 622 co dawało 666 the number of the beast. Był on tylko zwykłym chochlikiem, ale jego magia była potężna i ZUA. Pewnego razu przewrócił się o pajęczyne i złamał nogę. Był tak wkurzony, że zaczął dłubać w nosie. Gdy wreszcie dodłubał się do mózgu z grymasem wstał, poczym ponownie usiadł. Spojrzał na swojego wiernego towarzysza, którym był ciastkowy hipopotam w różowej spódniczce baletnicy i z jednym okiem, który bardzo lubił drapać go grabiami po plecach i rzekł: 'O Ty huncwocie jeden!'. Hipopotam wstał wydając z siebie niepartykularny, mruczący dźwięk. Okazało się, że puścił gazy, które były tajną bronią polskiego Kaczyzmu, wspomaganego przez Zakłąd Chemiczny "Cebula". -A więc mój kompanie czas ruszać w drogę - powiedział Aragorn. Hipopotam zaczął skakać i jęczęć...chyba z radości...po czym spadł na ziemie, przy czym wywołał małe trzęsienie ziemi, przez które jaskinia zaczęłą się zawalać.Aragorn wskoczył na hipopotama i zaczął galopować prez jaskinie. W samą porę wybiegł lecz wpadł w przepaść. Leciał tak w dół i leciał i tak dolecieć nie mógł, aż w końcu wpadł na skałkę, która poobijała jego wrazliwe krocze. Zaczął się rozglądać wokół siebie. Za swoim "rumaku" znalazł dziwne zwierze. Z opowiadań była to Mhroczna Wiewióra, która jak mówiono miała dwie szczęki, kwas zamiast krwi oraz po zabiciu wypadało z niej Mleko +3.Wiwórka widząc wroga rzuciła się na woja. Zaczeła się z nim boksować. I rospoczęła się pierwsza runda: Wiewióra ma przewagę atakuje z góry, jednak Aragorn dzielnie blokuje ciosy osłaniając głowę. I sedzia hipek puszcza pierwsza przerwę, aby pochwili walka rozgorzala na nowo. Po chwili odpoczymku i trenerskich porad wracają do walki. Wiewióra od razu zadaje trzy krótkie ciosy oraz lewy sierpowy, Aragorn odgrywa się wstawiając kopa w krocze...Uhh...to musiało boleć!!...Ael co to??!! Wiewiór kontratakuje!! -Stasiek do domu ! - krzyknął jakiś głos - Już idę mamo - powiedziała wiewiórka i zaczeła się wspinać w górę. Aragorn niemal spuścił się w spodnie gdy to zobaczył, lecz powstrzymał swą potrzebę i tylko padł na kolana i zaczął się modlić do swego boga, tak zwanego Mistrza Gry - Cisza tam! Nie jeczeć! To moja gra... - krzyknął dziwny głos z nieba. Aragorn pozbierał swoje rzeczy i ruszył do najbliższedo miasta, które nie było miastem(tylko się tak nazywało). Była to wioska Demonów zwana Niebem. Od lat Demony żyły tam w pokoju i dostatku, jednak w mieście nie można było przelać krwi, gdyż nie można było jej tam przelewać. Nasz bohater wjechał do osady na swym rączym rumaku. Po długiej podrózy Aragorn był głodny więc zjadł kawałek rumaka, który i tak był już niekompletny, więc nawet się tym nei przejął i zaczął zajadać swoją nogę, niestety było trochę mdła, więc posypał ją sobie phłami do smaku. Aragorn zsiadł z rumaka i poszedł szukać karczmy. Po chwili znalazł ją. Gdy wszedł w knajpie zapanowała cisza. Okazało się ze trafił on nie do karczmy lecz do klubu homoseksualistów. Na szczęście dzięki swoim długim, jedwabistym włosom wyglądał bardziej na dziewczynkę z zapałkami, jednak nie umiał się posługiwać zapałkami i spalił sobie włosy. Wszyscy homoseksualiści odwrócili się w jego stronę by spojrzeć co to tak płonęło. a że spalił sobie włosy, więc nie wyglądał już jak dziewczynka. Zaśmiał się i podszedł do barmana. -Co podać, Kotku? - spytał barman, mrugając do niego znacząco. - Proszę nalewke Demona - powiedział piskliwym głosem Aragorn.Barman spojrzał na niego zdziwiony -My tu mamy tylko trzy drinki-powiedział-Orgazm, 69 i .zarąbiście wielką erekcję. - To 69 poprosze - krzyknął Aragorn. Barman uśmiechnął się i wskazał mu czerwoną świecącą kabinę. -Zapraszam tam- powiedział. Wted do kanjpy wszedł potężny wojownik. Jego głowa była przyozdobiona w listek laurowy, ubrany był w kaftan bezpieczeństwa, a na plecach nosił bardzo chudego mężczyznę schowanego do pochwy(chyba używał go jako broni), z jego ust ściekała piana, która spadając na podłogę wypalała w niej dziury. nasz bohater powiedziął tylko w przerażeniu: -Mama?? Co ty tu robisz?? - Cisza łamago...Czemu zabrałeś rumaka? - krzykneła matka.Już się w domu policzymy.-Och, nie!-jęknął Aragorn-Tylko nie to - i czmychnął tylnym wyjściem, za którym stał kubeł na śmieci, a w nim przyczajony tygrys i ukryty smok.Krzyknął przeraźliwie "Aaaaaaaaaaa" i rzucił się twarzą na ziemię. Niestety pasły się tutaj krowy, które coś po sobie zostawiły. A był to karabin na wampiry MGIRNR4567-Counter. Wziął go i zaczął strzelać do wszystkie co się ruszało, ale niechcący przez przypadek przestrzelił sobie głowe, ale pojawił się Stasiek i wyjął mu kulę z głowy razem z połową mózgu. Jednak Aragorn był i tak guupi więc tego nie zauważył. Podrapał się po głowie i ruszył biegiem w stronę lasu za potrzebą, ale nie zdąrzył i zesrał się w majtki. - Dziecko do domu! Przebrać gacie!- krzykneła matka. Gdy usłyszał głos znienawidzonej matki zerwał majtki z tyłka(ciągle biegnąc) i uciekał w stronę smoczego urwiska. Rzucił za siebie obsrane galoty, które ktoś podniósł i rzucił w niego.Usłyszał i poczuł jak jego galoty robią na jego głowie głośne "Plask", po czym opadł na ziemię.....bynajmniej zamierzał gdyż dobiegł nad urwisko i zleciał w przepaść, ale żeby tego było mało pojawił się Stasiek, który uderzył go pięścią w brzuch i zabrał upaprane gacie(widocznie myślał że to masło orzechowe) i zniknął, nasz bohater leciał w dół, leciał, leciał, leciał i nie mógł dolecieć. Spojrzał na zegarek i zobaczył, że zaraz 5. Wyjął więc termos i filiżankę i zaczął pić herbatę.- Cholera nie wziąłęm śmietanki!-zaklął...nagle ptak mu narobił do filiżanki. Aragorn jednak o tym nie wiedział i wypił ze smakiem. Po opróżnieniu filiżanki zauważył jakieś znaki na jej dnie. - Znów mama nie umyła mi kubka - powiedział i leciał dalej, aż spadł.. bo wtedy już nie leciał. Był w dole, a jego ruchy były bardzo skorumpowane i strasznie śmierdziały, bo miał przy sobie brudne gacie, lecz nie chciał się pozbyć tej pamiątki po ojcu. Kiedy sobie siedział i wąchał majteczki zobaczył, że otaczają go ze wszystkich stron jakieś poczwarowate stwory, któe patrzą na niego ze smakeim. - Zamknąć pyski bo śmierdzi - krzyknął i poszedł spać. Obudził się w małej, ciasnej klatce "-Wróciłem do domu??"-pomyślał. - Gdzie żarło? - krzyczał gryząc kraty. Nie, to nie żarło - powiedział. - Ludzie! Czy ktoś mnie słyszy?! - krzyczał. Zamknij się! Boli mnie głowa - rzekł ktoś z daleka i rzucił w Aragorna brudnymi gaciami. Gatki spadły prosto na jego twarz i zostawiły tam ładunek. - Który do jasnego paszteta? - krzyczał. To ja Aragornie, jestem twoim ojcem!. I zobaczył białą postać z nocnikiem na głowie...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
DziQ
Szynszyl Zła



Dołączył: 03 Lis 2006
Posty: 820
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Czw 22:55, 18 Sty 2007    Temat postu:

"Żył mężny rycerz o imieniu Aragorn. Był on dzielnym wojem, lecz głupim jak but, chociaż był to bardzo twardy but, bo ze stali. Dzierżył on potężną broń z papieru zwaną: Ostrzem Zagłady, bo zgładzała niewiernych. Niestety, niewiernych było niewielu, gdyż przestali wychodzić z domu, odkąd Blizzard wydał wreszcie dodatek do WoWa, Burning Crussade. Tylko jeden, najgorszy z najgorszych...zawsze czaił się na niego za rogiem i podstawiał mu noge. A imię jego było Czterdzieści i Cztery plus 622 co dawało 666 the number of the beast. Był on tylko zwykłym chochlikiem, ale jego magia była potężna i ZUA. Pewnego razu przewrócił się o pajęczyne i złamał nogę. Był tak wkurzony, że zaczął dłubać w nosie. Gdy wreszcie dodłubał się do mózgu z grymasem wstał, poczym ponownie usiadł. Spojrzał na swojego wiernego towarzysza, którym był ciastkowy hipopotam w różowej spódniczce baletnicy i z jednym okiem, który bardzo lubił drapać go grabiami po plecach i rzekł: 'O Ty huncwocie jeden!'. Hipopotam wstał wydając z siebie niepartykularny, mruczący dźwięk. Okazało się, że puścił gazy, które były tajną bronią polskiego Kaczyzmu, wspomaganego przez Zakłąd Chemiczny "Cebula". -A więc mój kompanie czas ruszać w drogę - powiedział Aragorn. Hipopotam zaczął skakać i jęczęć...chyba z radości...po czym spadł na ziemie, przy czym wywołał małe trzęsienie ziemi, przez które jaskinia zaczęłą się zawalać.Aragorn wskoczył na hipopotama i zaczął galopować prez jaskinie. W samą porę wybiegł lecz wpadł w przepaść. Leciał tak w dół i leciał i tak dolecieć nie mógł, aż w końcu wpadł na skałkę, która poobijała jego wrazliwe krocze. Zaczął się rozglądać wokół siebie. Za swoim "rumaku" znalazł dziwne zwierze. Z opowiadań była to Mhroczna Wiewióra, która jak mówiono miała dwie szczęki, kwas zamiast krwi oraz po zabiciu wypadało z niej Mleko +3.Wiwórka widząc wroga rzuciła się na woja. Zaczeła się z nim boksować. I rospoczęła się pierwsza runda: Wiewióra ma przewagę atakuje z góry, jednak Aragorn dzielnie blokuje ciosy osłaniając głowę. I sedzia hipek puszcza pierwsza przerwę, aby pochwili walka rozgorzala na nowo. Po chwili odpoczymku i trenerskich porad wracają do walki. Wiewióra od razu zadaje trzy krótkie ciosy oraz lewy sierpowy, Aragorn odgrywa się wstawiając kopa w krocze...Uhh...to musiało boleć!!...Ael co to??!! Wiewiór kontratakuje!! -Stasiek do domu ! - krzyknął jakiś głos - Już idę mamo - powiedziała wiewiórka i zaczeła się wspinać w górę. Aragorn niemal spuścił się w spodnie gdy to zobaczył, lecz powstrzymał swą potrzebę i tylko padł na kolana i zaczął się modlić do swego boga, tak zwanego Mistrza Gry - Cisza tam! Nie jeczeć! To moja gra... - krzyknął dziwny głos z nieba. Aragorn pozbierał swoje rzeczy i ruszył do najbliższedo miasta, które nie było miastem(tylko się tak nazywało). Była to wioska Demonów zwana Niebem. Od lat Demony żyły tam w pokoju i dostatku, jednak w mieście nie można było przelać krwi, gdyż nie można było jej tam przelewać. Nasz bohater wjechał do osady na swym rączym rumaku. Po długiej podrózy Aragorn był głodny więc zjadł kawałek rumaka, który i tak był już niekompletny, więc nawet się tym nei przejął i zaczął zajadać swoją nogę, niestety było trochę mdła, więc posypał ją sobie phłami do smaku. Aragorn zsiadł z rumaka i poszedł szukać karczmy. Po chwili znalazł ją. Gdy wszedł w knajpie zapanowała cisza. Okazało się ze trafił on nie do karczmy lecz do klubu homoseksualistów. Na szczęście dzięki swoim długim, jedwabistym włosom wyglądał bardziej na dziewczynkę z zapałkami, jednak nie umiał się posługiwać zapałkami i spalił sobie włosy. Wszyscy homoseksualiści odwrócili się w jego stronę by spojrzeć co to tak płonęło. a że spalił sobie włosy, więc nie wyglądał już jak dziewczynka. Zaśmiał się i podszedł do barmana. -Co podać, Kotku? - spytał barman, mrugając do niego znacząco. - Proszę nalewke Demona - powiedział piskliwym głosem Aragorn.Barman spojrzał na niego zdziwiony -My tu mamy tylko trzy drinki-powiedział-Orgazm, 69 i .zarąbiście wielką erekcję. - To 69 poprosze - krzyknął Aragorn. Barman uśmiechnął się i wskazał mu czerwoną świecącą kabinę. -Zapraszam tam- powiedział. Wted do kanjpy wszedł potężny wojownik. Jego głowa była przyozdobiona w listek laurowy, ubrany był w kaftan bezpieczeństwa, a na plecach nosił bardzo chudego mężczyznę schowanego do pochwy(chyba używał go jako broni), z jego ust ściekała piana, która spadając na podłogę wypalała w niej dziury. nasz bohater powiedziął tylko w przerażeniu: -Mama?? Co ty tu robisz?? - Cisza łamago...Czemu zabrałeś rumaka? - krzykneła matka.Już się w domu policzymy.-Och, nie!-jęknął Aragorn-Tylko nie to - i czmychnął tylnym wyjściem, za którym stał kubeł na śmieci, a w nim przyczajony tygrys i ukryty smok.Krzyknął przeraźliwie "Aaaaaaaaaaa" i rzucił się twarzą na ziemię. Niestety pasły się tutaj krowy, które coś po sobie zostawiły. A był to karabin na wampiry MGIRNR4567-Counter. Wziął go i zaczął strzelać do wszystkie co się ruszało, ale niechcący przez przypadek przestrzelił sobie głowe, ale pojawił się Stasiek i wyjął mu kulę z głowy razem z połową mózgu. Jednak Aragorn był i tak guupi więc tego nie zauważył. Podrapał się po głowie i ruszył biegiem w stronę lasu za potrzebą, ale nie zdąrzył i zesrał się w majtki. - Dziecko do domu! Przebrać gacie!- krzykneła matka. Gdy usłyszał głos znienawidzonej matki zerwał majtki z tyłka(ciągle biegnąc) i uciekał w stronę smoczego urwiska. Rzucił za siebie obsrane galoty, które ktoś podniósł i rzucił w niego.Usłyszał i poczuł jak jego galoty robią na jego głowie głośne "Plask", po czym opadł na ziemię.....bynajmniej zamierzał gdyż dobiegł nad urwisko i zleciał w przepaść, ale żeby tego było mało pojawił się Stasiek, który uderzył go pięścią w brzuch i zabrał upaprane gacie(widocznie myślał że to masło orzechowe) i zniknął, nasz bohater leciał w dół, leciał, leciał, leciał i nie mógł dolecieć. Spojrzał na zegarek i zobaczył, że zaraz 5. Wyjął więc termos i filiżankę i zaczął pić herbatę.- Cholera nie wziąłęm śmietanki!-zaklął...nagle ptak mu narobił do filiżanki. Aragorn jednak o tym nie wiedział i wypił ze smakiem. Po opróżnieniu filiżanki zauważył jakieś znaki na jej dnie. - Znów mama nie umyła mi kubka - powiedział i leciał dalej, aż spadł.. bo wtedy już nie leciał. Był w dole, a jego ruchy były bardzo skorumpowane i strasznie śmierdziały, bo miał przy sobie brudne gacie, lecz nie chciał się pozbyć tej pamiątki po ojcu. Kiedy sobie siedział i wąchał majteczki zobaczył, że otaczają go ze wszystkich stron jakieś poczwarowate stwory, któe patrzą na niego ze smakeim. - Zamknąć pyski bo śmierdzi - krzyknął i poszedł spać. Obudził się w małej, ciasnej klatce "-Wróciłem do domu??"-pomyślał. - Gdzie żarło? - krzyczał gryząc kraty. Nie, to nie żarło - powiedział. - Ludzie! Czy ktoś mnie słyszy?! - krzyczał. Zamknij się! Boli mnie głowa - rzekł ktoś z daleka i rzucił w Aragorna brudnymi gaciami. Gatki spadły prosto na jego twarz i zostawiły tam ładunek. - Który do jasnego paszteta? - krzyczał. To ja Aragornie, jestem twoim ojcem!. I zobaczył białą postać z nocnikiem na głowie. - Zdzisław! tato jak ty tu k tarfiłeś? - zapytał..."

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lutheim
Szynszyl Zła



Dołączył: 02 Lis 2006
Posty: 318
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Czw 22:58, 18 Sty 2007    Temat postu:

"Żył mężny rycerz o imieniu Aragorn. Był on dzielnym wojem, lecz głupim jak but, chociaż był to bardzo twardy but, bo ze stali. Dzierżył on potężną broń z papieru zwaną: Ostrzem Zagłady, bo zgładzała niewiernych. Niestety, niewiernych było niewielu, gdyż przestali wychodzić z domu, odkąd Blizzard wydał wreszcie dodatek do WoWa, Burning Crussade. Tylko jeden, najgorszy z najgorszych...zawsze czaił się na niego za rogiem i podstawiał mu noge. A imię jego było Czterdzieści i Cztery plus 622 co dawało 666 the number of the beast. Był on tylko zwykłym chochlikiem, ale jego magia była potężna i ZUA. Pewnego razu przewrócił się o pajęczyne i złamał nogę. Był tak wkurzony, że zaczął dłubać w nosie. Gdy wreszcie dodłubał się do mózgu z grymasem wstał, poczym ponownie usiadł. Spojrzał na swojego wiernego towarzysza, którym był ciastkowy hipopotam w różowej spódniczce baletnicy i z jednym okiem, który bardzo lubił drapać go grabiami po plecach i rzekł: 'O Ty huncwocie jeden!'. Hipopotam wstał wydając z siebie niepartykularny, mruczący dźwięk. Okazało się, że puścił gazy, które były tajną bronią polskiego Kaczyzmu, wspomaganego przez Zakłąd Chemiczny "Cebula". -A więc mój kompanie czas ruszać w drogę - powiedział Aragorn. Hipopotam zaczął skakać i jęczęć...chyba z radości...po czym spadł na ziemie, przy czym wywołał małe trzęsienie ziemi, przez które jaskinia zaczęłą się zawalać.Aragorn wskoczył na hipopotama i zaczął galopować prez jaskinie. W samą porę wybiegł lecz wpadł w przepaść. Leciał tak w dół i leciał i tak dolecieć nie mógł, aż w końcu wpadł na skałkę, która poobijała jego wrazliwe krocze. Zaczął się rozglądać wokół siebie. Za swoim "rumaku" znalazł dziwne zwierze. Z opowiadań była to Mhroczna Wiewióra, która jak mówiono miała dwie szczęki, kwas zamiast krwi oraz po zabiciu wypadało z niej Mleko +3.Wiwórka widząc wroga rzuciła się na woja. Zaczeła się z nim boksować. I rospoczęła się pierwsza runda: Wiewióra ma przewagę atakuje z góry, jednak Aragorn dzielnie blokuje ciosy osłaniając głowę. I sedzia hipek puszcza pierwsza przerwę, aby pochwili walka rozgorzala na nowo. Po chwili odpoczymku i trenerskich porad wracają do walki. Wiewióra od razu zadaje trzy krótkie ciosy oraz lewy sierpowy, Aragorn odgrywa się wstawiając kopa w krocze...Uhh...to musiało boleć!!...Ael co to??!! Wiewiór kontratakuje!! -Stasiek do domu ! - krzyknął jakiś głos - Już idę mamo - powiedziała wiewiórka i zaczeła się wspinać w górę. Aragorn niemal spuścił się w spodnie gdy to zobaczył, lecz powstrzymał swą potrzebę i tylko padł na kolana i zaczął się modlić do swego boga, tak zwanego Mistrza Gry - Cisza tam! Nie jeczeć! To moja gra... - krzyknął dziwny głos z nieba. Aragorn pozbierał swoje rzeczy i ruszył do najbliższedo miasta, które nie było miastem(tylko się tak nazywało). Była to wioska Demonów zwana Niebem. Od lat Demony żyły tam w pokoju i dostatku, jednak w mieście nie można było przelać krwi, gdyż nie można było jej tam przelewać. Nasz bohater wjechał do osady na swym rączym rumaku. Po długiej podrózy Aragorn był głodny więc zjadł kawałek rumaka, który i tak był już niekompletny, więc nawet się tym nei przejął i zaczął zajadać swoją nogę, niestety było trochę mdła, więc posypał ją sobie phłami do smaku. Aragorn zsiadł z rumaka i poszedł szukać karczmy. Po chwili znalazł ją. Gdy wszedł w knajpie zapanowała cisza. Okazało się ze trafił on nie do karczmy lecz do klubu homoseksualistów. Na szczęście dzięki swoim długim, jedwabistym włosom wyglądał bardziej na dziewczynkę z zapałkami, jednak nie umiał się posługiwać zapałkami i spalił sobie włosy. Wszyscy homoseksualiści odwrócili się w jego stronę by spojrzeć co to tak płonęło. a że spalił sobie włosy, więc nie wyglądał już jak dziewczynka. Zaśmiał się i podszedł do barmana. -Co podać, Kotku? - spytał barman, mrugając do niego znacząco. - Proszę nalewke Demona - powiedział piskliwym głosem Aragorn.Barman spojrzał na niego zdziwiony -My tu mamy tylko trzy drinki-powiedział-Orgazm, 69 i .zarąbiście wielką erekcję. - To 69 poprosze - krzyknął Aragorn. Barman uśmiechnął się i wskazał mu czerwoną świecącą kabinę. -Zapraszam tam- powiedział. Wted do kanjpy wszedł potężny wojownik. Jego głowa była przyozdobiona w listek laurowy, ubrany był w kaftan bezpieczeństwa, a na plecach nosił bardzo chudego mężczyznę schowanego do pochwy(chyba używał go jako broni), z jego ust ściekała piana, która spadając na podłogę wypalała w niej dziury. nasz bohater powiedziął tylko w przerażeniu: -Mama?? Co ty tu robisz?? - Cisza łamago...Czemu zabrałeś rumaka? - krzykneła matka.Już się w domu policzymy.-Och, nie!-jęknął Aragorn-Tylko nie to - i czmychnął tylnym wyjściem, za którym stał kubeł na śmieci, a w nim przyczajony tygrys i ukryty smok.Krzyknął przeraźliwie "Aaaaaaaaaaa" i rzucił się twarzą na ziemię. Niestety pasły się tutaj krowy, które coś po sobie zostawiły. A był to karabin na wampiry MGIRNR4567-Counter. Wziął go i zaczął strzelać do wszystkie co się ruszało, ale niechcący przez przypadek przestrzelił sobie głowe, ale pojawił się Stasiek i wyjął mu kulę z głowy razem z połową mózgu. Jednak Aragorn był i tak guupi więc tego nie zauważył. Podrapał się po głowie i ruszył biegiem w stronę lasu za potrzebą, ale nie zdąrzył i zesrał się w majtki. - Dziecko do domu! Przebrać gacie!- krzykneła matka. Gdy usłyszał głos znienawidzonej matki zerwał majtki z tyłka(ciągle biegnąc) i uciekał w stronę smoczego urwiska. Rzucił za siebie obsrane galoty, które ktoś podniósł i rzucił w niego.Usłyszał i poczuł jak jego galoty robią na jego głowie głośne "Plask", po czym opadł na ziemię.....bynajmniej zamierzał gdyż dobiegł nad urwisko i zleciał w przepaść, ale żeby tego było mało pojawił się Stasiek, który uderzył go pięścią w brzuch i zabrał upaprane gacie(widocznie myślał że to masło orzechowe) i zniknął, nasz bohater leciał w dół, leciał, leciał, leciał i nie mógł dolecieć. Spojrzał na zegarek i zobaczył, że zaraz 5. Wyjął więc termos i filiżankę i zaczął pić herbatę.- Cholera nie wziąłęm śmietanki!-zaklął...nagle ptak mu narobił do filiżanki. Aragorn jednak o tym nie wiedział i wypił ze smakiem. Po opróżnieniu filiżanki zauważył jakieś znaki na jej dnie. - Znów mama nie umyła mi kubka - powiedział i leciał dalej, aż spadł.. bo wtedy już nie leciał. Był w dole, a jego ruchy były bardzo skorumpowane i strasznie śmierdziały, bo miał przy sobie brudne gacie, lecz nie chciał się pozbyć tej pamiątki po ojcu. Kiedy sobie siedział i wąchał majteczki zobaczył, że otaczają go ze wszystkich stron jakieś poczwarowate stwory, któe patrzą na niego ze smakeim. - Zamknąć pyski bo śmierdzi - krzyknął i poszedł spać. Obudził się w małej, ciasnej klatce "-Wróciłem do domu??"-pomyślał. - Gdzie żarło? - krzyczał gryząc kraty. Nie, to nie żarło - powiedział. - Ludzie! Czy ktoś mnie słyszy?! - krzyczał. Zamknij się! Boli mnie głowa - rzekł ktoś z daleka i rzucił w Aragorna brudnymi gaciami. Gatki spadły prosto na jego twarz i zostawiły tam ładunek. - Który do jasnego paszteta? - krzyczał. To ja Aragornie, jestem twoim ojcem!. I zobaczył białą postać z nocnikiem na głowie. - Zdzisław! tato jak ty tu k tarfiłeś? - zapytał. Użyłem mocy Luke, eee tzn. synu..."

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
PrQ
Ostatni Siewca Pokoju



Dołączył: 02 Lis 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z miasta w którym "Gotyk (jest) na dotyk"

PostWysłany: Czw 23:00, 18 Sty 2007    Temat postu:

"Żył mężny rycerz o imieniu Aragorn. Był on dzielnym wojem, lecz głupim jak but, chociaż był to bardzo twardy but, bo ze stali. Dzierżył on potężną broń z papieru zwaną: Ostrzem Zagłady, bo zgładzała niewiernych. Niestety, niewiernych było niewielu, gdyż przestali wychodzić z domu, odkąd Blizzard wydał wreszcie dodatek do WoWa, Burning Crussade. Tylko jeden, najgorszy z najgorszych...zawsze czaił się na niego za rogiem i podstawiał mu noge. A imię jego było Czterdzieści i Cztery plus 622 co dawało 666 the number of the beast. Był on tylko zwykłym chochlikiem, ale jego magia była potężna i ZUA. Pewnego razu przewrócił się o pajęczyne i złamał nogę. Był tak wkurzony, że zaczął dłubać w nosie. Gdy wreszcie dodłubał się do mózgu z grymasem wstał, poczym ponownie usiadł. Spojrzał na swojego wiernego towarzysza, którym był ciastkowy hipopotam w różowej spódniczce baletnicy i z jednym okiem, który bardzo lubił drapać go grabiami po plecach i rzekł: 'O Ty huncwocie jeden!'. Hipopotam wstał wydając z siebie niepartykularny, mruczący dźwięk. Okazało się, że puścił gazy, które były tajną bronią polskiego Kaczyzmu, wspomaganego przez Zakłąd Chemiczny "Cebula". -A więc mój kompanie czas ruszać w drogę - powiedział Aragorn. Hipopotam zaczął skakać i jęczęć...chyba z radości...po czym spadł na ziemie, przy czym wywołał małe trzęsienie ziemi, przez które jaskinia zaczęłą się zawalać.Aragorn wskoczył na hipopotama i zaczął galopować prez jaskinie. W samą porę wybiegł lecz wpadł w przepaść. Leciał tak w dół i leciał i tak dolecieć nie mógł, aż w końcu wpadł na skałkę, która poobijała jego wrazliwe krocze. Zaczął się rozglądać wokół siebie. Za swoim "rumaku" znalazł dziwne zwierze. Z opowiadań była to Mhroczna Wiewióra, która jak mówiono miała dwie szczęki, kwas zamiast krwi oraz po zabiciu wypadało z niej Mleko +3.Wiwórka widząc wroga rzuciła się na woja. Zaczeła się z nim boksować. I rospoczęła się pierwsza runda: Wiewióra ma przewagę atakuje z góry, jednak Aragorn dzielnie blokuje ciosy osłaniając głowę. I sedzia hipek puszcza pierwsza przerwę, aby pochwili walka rozgorzala na nowo. Po chwili odpoczymku i trenerskich porad wracają do walki. Wiewióra od razu zadaje trzy krótkie ciosy oraz lewy sierpowy, Aragorn odgrywa się wstawiając kopa w krocze...Uhh...to musiało boleć!!...Ael co to??!! Wiewiór kontratakuje!! -Stasiek do domu ! - krzyknął jakiś głos - Już idę mamo - powiedziała wiewiórka i zaczeła się wspinać w górę. Aragorn niemal spuścił się w spodnie gdy to zobaczył, lecz powstrzymał swą potrzebę i tylko padł na kolana i zaczął się modlić do swego boga, tak zwanego Mistrza Gry - Cisza tam! Nie jeczeć! To moja gra... - krzyknął dziwny głos z nieba. Aragorn pozbierał swoje rzeczy i ruszył do najbliższedo miasta, które nie było miastem(tylko się tak nazywało). Była to wioska Demonów zwana Niebem. Od lat Demony żyły tam w pokoju i dostatku, jednak w mieście nie można było przelać krwi, gdyż nie można było jej tam przelewać. Nasz bohater wjechał do osady na swym rączym rumaku. Po długiej podrózy Aragorn był głodny więc zjadł kawałek rumaka, który i tak był już niekompletny, więc nawet się tym nei przejął i zaczął zajadać swoją nogę, niestety było trochę mdła, więc posypał ją sobie phłami do smaku. Aragorn zsiadł z rumaka i poszedł szukać karczmy. Po chwili znalazł ją. Gdy wszedł w knajpie zapanowała cisza. Okazało się ze trafił on nie do karczmy lecz do klubu homoseksualistów. Na szczęście dzięki swoim długim, jedwabistym włosom wyglądał bardziej na dziewczynkę z zapałkami, jednak nie umiał się posługiwać zapałkami i spalił sobie włosy. Wszyscy homoseksualiści odwrócili się w jego stronę by spojrzeć co to tak płonęło. a że spalił sobie włosy, więc nie wyglądał już jak dziewczynka. Zaśmiał się i podszedł do barmana. -Co podać, Kotku? - spytał barman, mrugając do niego znacząco. - Proszę nalewke Demona - powiedział piskliwym głosem Aragorn.Barman spojrzał na niego zdziwiony -My tu mamy tylko trzy drinki-powiedział-Orgazm, 69 i .zarąbiście wielką erekcję. - To 69 poprosze - krzyknął Aragorn. Barman uśmiechnął się i wskazał mu czerwoną świecącą kabinę. -Zapraszam tam- powiedział. Wted do kanjpy wszedł potężny wojownik. Jego głowa była przyozdobiona w listek laurowy, ubrany był w kaftan bezpieczeństwa, a na plecach nosił bardzo chudego mężczyznę schowanego do pochwy(chyba używał go jako broni), z jego ust ściekała piana, która spadając na podłogę wypalała w niej dziury. nasz bohater powiedziął tylko w przerażeniu: -Mama?? Co ty tu robisz?? - Cisza łamago...Czemu zabrałeś rumaka? - krzykneła matka.Już się w domu policzymy.-Och, nie!-jęknął Aragorn-Tylko nie to - i czmychnął tylnym wyjściem, za którym stał kubeł na śmieci, a w nim przyczajony tygrys i ukryty smok.Krzyknął przeraźliwie "Aaaaaaaaaaa" i rzucił się twarzą na ziemię. Niestety pasły się tutaj krowy, które coś po sobie zostawiły. A był to karabin na wampiry MGIRNR4567-Counter. Wziął go i zaczął strzelać do wszystkie co się ruszało, ale niechcący przez przypadek przestrzelił sobie głowe, ale pojawił się Stasiek i wyjął mu kulę z głowy razem z połową mózgu. Jednak Aragorn był i tak guupi więc tego nie zauważył. Podrapał się po głowie i ruszył biegiem w stronę lasu za potrzebą, ale nie zdąrzył i zesrał się w majtki. - Dziecko do domu! Przebrać gacie!- krzykneła matka. Gdy usłyszał głos znienawidzonej matki zerwał majtki z tyłka(ciągle biegnąc) i uciekał w stronę smoczego urwiska. Rzucił za siebie obsrane galoty, które ktoś podniósł i rzucił w niego.Usłyszał i poczuł jak jego galoty robią na jego głowie głośne "Plask", po czym opadł na ziemię.....bynajmniej zamierzał gdyż dobiegł nad urwisko i zleciał w przepaść, ale żeby tego było mało pojawił się Stasiek, który uderzył go pięścią w brzuch i zabrał upaprane gacie(widocznie myślał że to masło orzechowe) i zniknął, nasz bohater leciał w dół, leciał, leciał, leciał i nie mógł dolecieć. Spojrzał na zegarek i zobaczył, że zaraz 5. Wyjął więc termos i filiżankę i zaczął pić herbatę.- Cholera nie wziąłęm śmietanki!-zaklął...nagle ptak mu narobił do filiżanki. Aragorn jednak o tym nie wiedział i wypił ze smakiem. Po opróżnieniu filiżanki zauważył jakieś znaki na jej dnie. - Znów mama nie umyła mi kubka - powiedział i leciał dalej, aż spadł.. bo wtedy już nie leciał. Był w dole, a jego ruchy były bardzo skorumpowane i strasznie śmierdziały, bo miał przy sobie brudne gacie, lecz nie chciał się pozbyć tej pamiątki po ojcu. Kiedy sobie siedział i wąchał majteczki zobaczył, że otaczają go ze wszystkich stron jakieś poczwarowate stwory, któe patrzą na niego ze smakeim. - Zamknąć pyski bo śmierdzi - krzyknął i poszedł spać. Obudził się w małej, ciasnej klatce "-Wróciłem do domu??"-pomyślał. - Gdzie żarło? - krzyczał gryząc kraty. Nie, to nie żarło - powiedział. - Ludzie! Czy ktoś mnie słyszy?! - krzyczał. Zamknij się! Boli mnie głowa - rzekł ktoś z daleka i rzucił w Aragorna brudnymi gaciami. Gatki spadły prosto na jego twarz i zostawiły tam ładunek. - Który do jasnego paszteta? - krzyczał. To ja Aragornie, jestem twoim ojcem!. I zobaczył białą postać z nocnikiem na głowie. - Zdzisław! tato jak ty tu k tarfiłeś? - zapytał. Użyłem mocy Luke, eee tzn. synu....gdzie mama...tfu!! Joda!!!...tfu!!!...Chewi!!!??..."

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
DziQ
Szynszyl Zła



Dołączył: 03 Lis 2006
Posty: 820
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Czw 23:00, 18 Sty 2007    Temat postu:

"Żył mężny rycerz o imieniu Aragorn. Był on dzielnym wojem, lecz głupim jak but, chociaż był to bardzo twardy but, bo ze stali. Dzierżył on potężną broń z papieru zwaną: Ostrzem Zagłady, bo zgładzała niewiernych. Niestety, niewiernych było niewielu, gdyż przestali wychodzić z domu, odkąd Blizzard wydał wreszcie dodatek do WoWa, Burning Crussade. Tylko jeden, najgorszy z najgorszych...zawsze czaił się na niego za rogiem i podstawiał mu noge. A imię jego było Czterdzieści i Cztery plus 622 co dawało 666 the number of the beast. Był on tylko zwykłym chochlikiem, ale jego magia była potężna i ZUA. Pewnego razu przewrócił się o pajęczyne i złamał nogę. Był tak wkurzony, że zaczął dłubać w nosie. Gdy wreszcie dodłubał się do mózgu z grymasem wstał, poczym ponownie usiadł. Spojrzał na swojego wiernego towarzysza, którym był ciastkowy hipopotam w różowej spódniczce baletnicy i z jednym okiem, który bardzo lubił drapać go grabiami po plecach i rzekł: 'O Ty huncwocie jeden!'. Hipopotam wstał wydając z siebie niepartykularny, mruczący dźwięk. Okazało się, że puścił gazy, które były tajną bronią polskiego Kaczyzmu, wspomaganego przez Zakłąd Chemiczny "Cebula". -A więc mój kompanie czas ruszać w drogę - powiedział Aragorn. Hipopotam zaczął skakać i jęczęć...chyba z radości...po czym spadł na ziemie, przy czym wywołał małe trzęsienie ziemi, przez które jaskinia zaczęłą się zawalać.Aragorn wskoczył na hipopotama i zaczął galopować prez jaskinie. W samą porę wybiegł lecz wpadł w przepaść. Leciał tak w dół i leciał i tak dolecieć nie mógł, aż w końcu wpadł na skałkę, która poobijała jego wrazliwe krocze. Zaczął się rozglądać wokół siebie. Za swoim "rumaku" znalazł dziwne zwierze. Z opowiadań była to Mhroczna Wiewióra, która jak mówiono miała dwie szczęki, kwas zamiast krwi oraz po zabiciu wypadało z niej Mleko +3.Wiwórka widząc wroga rzuciła się na woja. Zaczeła się z nim boksować. I rospoczęła się pierwsza runda: Wiewióra ma przewagę atakuje z góry, jednak Aragorn dzielnie blokuje ciosy osłaniając głowę. I sedzia hipek puszcza pierwsza przerwę, aby pochwili walka rozgorzala na nowo. Po chwili odpoczymku i trenerskich porad wracają do walki. Wiewióra od razu zadaje trzy krótkie ciosy oraz lewy sierpowy, Aragorn odgrywa się wstawiając kopa w krocze...Uhh...to musiało boleć!!...Ael co to??!! Wiewiór kontratakuje!! -Stasiek do domu ! - krzyknął jakiś głos - Już idę mamo - powiedziała wiewiórka i zaczeła się wspinać w górę. Aragorn niemal spuścił się w spodnie gdy to zobaczył, lecz powstrzymał swą potrzebę i tylko padł na kolana i zaczął się modlić do swego boga, tak zwanego Mistrza Gry - Cisza tam! Nie jeczeć! To moja gra... - krzyknął dziwny głos z nieba. Aragorn pozbierał swoje rzeczy i ruszył do najbliższedo miasta, które nie było miastem(tylko się tak nazywało). Była to wioska Demonów zwana Niebem. Od lat Demony żyły tam w pokoju i dostatku, jednak w mieście nie można było przelać krwi, gdyż nie można było jej tam przelewać. Nasz bohater wjechał do osady na swym rączym rumaku. Po długiej podrózy Aragorn był głodny więc zjadł kawałek rumaka, który i tak był już niekompletny, więc nawet się tym nei przejął i zaczął zajadać swoją nogę, niestety było trochę mdła, więc posypał ją sobie phłami do smaku. Aragorn zsiadł z rumaka i poszedł szukać karczmy. Po chwili znalazł ją. Gdy wszedł w knajpie zapanowała cisza. Okazało się ze trafił on nie do karczmy lecz do klubu homoseksualistów. Na szczęście dzięki swoim długim, jedwabistym włosom wyglądał bardziej na dziewczynkę z zapałkami, jednak nie umiał się posługiwać zapałkami i spalił sobie włosy. Wszyscy homoseksualiści odwrócili się w jego stronę by spojrzeć co to tak płonęło. a że spalił sobie włosy, więc nie wyglądał już jak dziewczynka. Zaśmiał się i podszedł do barmana. -Co podać, Kotku? - spytał barman, mrugając do niego znacząco. - Proszę nalewke Demona - powiedział piskliwym głosem Aragorn.Barman spojrzał na niego zdziwiony -My tu mamy tylko trzy drinki-powiedział-Orgazm, 69 i .zarąbiście wielką erekcję. - To 69 poprosze - krzyknął Aragorn. Barman uśmiechnął się i wskazał mu czerwoną świecącą kabinę. -Zapraszam tam- powiedział. Wted do kanjpy wszedł potężny wojownik. Jego głowa była przyozdobiona w listek laurowy, ubrany był w kaftan bezpieczeństwa, a na plecach nosił bardzo chudego mężczyznę schowanego do pochwy(chyba używał go jako broni), z jego ust ściekała piana, która spadając na podłogę wypalała w niej dziury. nasz bohater powiedziął tylko w przerażeniu: -Mama?? Co ty tu robisz?? - Cisza łamago...Czemu zabrałeś rumaka? - krzykneła matka.Już się w domu policzymy.-Och, nie!-jęknął Aragorn-Tylko nie to - i czmychnął tylnym wyjściem, za którym stał kubeł na śmieci, a w nim przyczajony tygrys i ukryty smok.Krzyknął przeraźliwie "Aaaaaaaaaaa" i rzucił się twarzą na ziemię. Niestety pasły się tutaj krowy, które coś po sobie zostawiły. A był to karabin na wampiry MGIRNR4567-Counter. Wziął go i zaczął strzelać do wszystkie co się ruszało, ale niechcący przez przypadek przestrzelił sobie głowe, ale pojawił się Stasiek i wyjął mu kulę z głowy razem z połową mózgu. Jednak Aragorn był i tak guupi więc tego nie zauważył. Podrapał się po głowie i ruszył biegiem w stronę lasu za potrzebą, ale nie zdąrzył i zesrał się w majtki. - Dziecko do domu! Przebrać gacie!- krzykneła matka. Gdy usłyszał głos znienawidzonej matki zerwał majtki z tyłka(ciągle biegnąc) i uciekał w stronę smoczego urwiska. Rzucił za siebie obsrane galoty, które ktoś podniósł i rzucił w niego.Usłyszał i poczuł jak jego galoty robią na jego głowie głośne "Plask", po czym opadł na ziemię.....bynajmniej zamierzał gdyż dobiegł nad urwisko i zleciał w przepaść, ale żeby tego było mało pojawił się Stasiek, który uderzył go pięścią w brzuch i zabrał upaprane gacie(widocznie myślał że to masło orzechowe) i zniknął, nasz bohater leciał w dół, leciał, leciał, leciał i nie mógł dolecieć. Spojrzał na zegarek i zobaczył, że zaraz 5. Wyjął więc termos i filiżankę i zaczął pić herbatę.- Cholera nie wziąłęm śmietanki!-zaklął...nagle ptak mu narobił do filiżanki. Aragorn jednak o tym nie wiedział i wypił ze smakiem. Po opróżnieniu filiżanki zauważył jakieś znaki na jej dnie. - Znów mama nie umyła mi kubka - powiedział i leciał dalej, aż spadł.. bo wtedy już nie leciał. Był w dole, a jego ruchy były bardzo skorumpowane i strasznie śmierdziały, bo miał przy sobie brudne gacie, lecz nie chciał się pozbyć tej pamiątki po ojcu. Kiedy sobie siedział i wąchał majteczki zobaczył, że otaczają go ze wszystkich stron jakieś poczwarowate stwory, któe patrzą na niego ze smakeim. - Zamknąć pyski bo śmierdzi - krzyknął i poszedł spać. Obudził się w małej, ciasnej klatce "-Wróciłem do domu??"-pomyślał. - Gdzie żarło? - krzyczał gryząc kraty. Nie, to nie żarło - powiedział. - Ludzie! Czy ktoś mnie słyszy?! - krzyczał. Zamknij się! Boli mnie głowa - rzekł ktoś z daleka i rzucił w Aragorna brudnymi gaciami. Gatki spadły prosto na jego twarz i zostawiły tam ładunek. - Który do jasnego paszteta? - krzyczał. To ja Aragornie, jestem twoim ojcem!. I zobaczył białą postać z nocnikiem na głowie. - Zdzisław! tato jak ty tu k tarfiłeś? - zapytał. Użyłem mocy Luke, eee tzn. synu. - A wiesz tatko, że byłem raperem i walczyłem na rymy z Darthem Vaderem? - zapytał..."

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lutheim
Szynszyl Zła



Dołączył: 02 Lis 2006
Posty: 318
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Czw 23:06, 18 Sty 2007    Temat postu:

"Żył mężny rycerz o imieniu Aragorn. Był on dzielnym wojem, lecz głupim jak but, chociaż był to bardzo twardy but, bo ze stali. Dzierżył on potężną broń z papieru zwaną: Ostrzem Zagłady, bo zgładzała niewiernych. Niestety, niewiernych było niewielu, gdyż przestali wychodzić z domu, odkąd Blizzard wydał wreszcie dodatek do WoWa, Burning Crussade. Tylko jeden, najgorszy z najgorszych...zawsze czaił się na niego za rogiem i podstawiał mu noge. A imię jego było Czterdzieści i Cztery plus 622 co dawało 666 the number of the beast. Był on tylko zwykłym chochlikiem, ale jego magia była potężna i ZUA. Pewnego razu przewrócił się o pajęczyne i złamał nogę. Był tak wkurzony, że zaczął dłubać w nosie. Gdy wreszcie dodłubał się do mózgu z grymasem wstał, poczym ponownie usiadł. Spojrzał na swojego wiernego towarzysza, którym był ciastkowy hipopotam w różowej spódniczce baletnicy i z jednym okiem, który bardzo lubił drapać go grabiami po plecach i rzekł: 'O Ty huncwocie jeden!'. Hipopotam wstał wydając z siebie niepartykularny, mruczący dźwięk. Okazało się, że puścił gazy, które były tajną bronią polskiego Kaczyzmu, wspomaganego przez Zakłąd Chemiczny "Cebula". -A więc mój kompanie czas ruszać w drogę - powiedział Aragorn. Hipopotam zaczął skakać i jęczęć...chyba z radości...po czym spadł na ziemie, przy czym wywołał małe trzęsienie ziemi, przez które jaskinia zaczęłą się zawalać.Aragorn wskoczył na hipopotama i zaczął galopować prez jaskinie. W samą porę wybiegł lecz wpadł w przepaść. Leciał tak w dół i leciał i tak dolecieć nie mógł, aż w końcu wpadł na skałkę, która poobijała jego wrazliwe krocze. Zaczął się rozglądać wokół siebie. Za swoim "rumaku" znalazł dziwne zwierze. Z opowiadań była to Mhroczna Wiewióra, która jak mówiono miała dwie szczęki, kwas zamiast krwi oraz po zabiciu wypadało z niej Mleko +3.Wiwórka widząc wroga rzuciła się na woja. Zaczeła się z nim boksować. I rospoczęła się pierwsza runda: Wiewióra ma przewagę atakuje z góry, jednak Aragorn dzielnie blokuje ciosy osłaniając głowę. I sedzia hipek puszcza pierwsza przerwę, aby pochwili walka rozgorzala na nowo. Po chwili odpoczymku i trenerskich porad wracają do walki. Wiewióra od razu zadaje trzy krótkie ciosy oraz lewy sierpowy, Aragorn odgrywa się wstawiając kopa w krocze...Uhh...to musiało boleć!!...Ael co to??!! Wiewiór kontratakuje!! -Stasiek do domu ! - krzyknął jakiś głos - Już idę mamo - powiedziała wiewiórka i zaczeła się wspinać w górę. Aragorn niemal spuścił się w spodnie gdy to zobaczył, lecz powstrzymał swą potrzebę i tylko padł na kolana i zaczął się modlić do swego boga, tak zwanego Mistrza Gry - Cisza tam! Nie jeczeć! To moja gra... - krzyknął dziwny głos z nieba. Aragorn pozbierał swoje rzeczy i ruszył do najbliższedo miasta, które nie było miastem(tylko się tak nazywało). Była to wioska Demonów zwana Niebem. Od lat Demony żyły tam w pokoju i dostatku, jednak w mieście nie można było przelać krwi, gdyż nie można było jej tam przelewać. Nasz bohater wjechał do osady na swym rączym rumaku. Po długiej podrózy Aragorn był głodny więc zjadł kawałek rumaka, który i tak był już niekompletny, więc nawet się tym nei przejął i zaczął zajadać swoją nogę, niestety było trochę mdła, więc posypał ją sobie phłami do smaku. Aragorn zsiadł z rumaka i poszedł szukać karczmy. Po chwili znalazł ją. Gdy wszedł w knajpie zapanowała cisza. Okazało się ze trafił on nie do karczmy lecz do klubu homoseksualistów. Na szczęście dzięki swoim długim, jedwabistym włosom wyglądał bardziej na dziewczynkę z zapałkami, jednak nie umiał się posługiwać zapałkami i spalił sobie włosy. Wszyscy homoseksualiści odwrócili się w jego stronę by spojrzeć co to tak płonęło. a że spalił sobie włosy, więc nie wyglądał już jak dziewczynka. Zaśmiał się i podszedł do barmana. -Co podać, Kotku? - spytał barman, mrugając do niego znacząco. - Proszę nalewke Demona - powiedział piskliwym głosem Aragorn.Barman spojrzał na niego zdziwiony -My tu mamy tylko trzy drinki-powiedział-Orgazm, 69 i .zarąbiście wielką erekcję. - To 69 poprosze - krzyknął Aragorn. Barman uśmiechnął się i wskazał mu czerwoną świecącą kabinę. -Zapraszam tam- powiedział. Wted do kanjpy wszedł potężny wojownik. Jego głowa była przyozdobiona w listek laurowy, ubrany był w kaftan bezpieczeństwa, a na plecach nosił bardzo chudego mężczyznę schowanego do pochwy(chyba używał go jako broni), z jego ust ściekała piana, która spadając na podłogę wypalała w niej dziury. nasz bohater powiedziął tylko w przerażeniu: -Mama?? Co ty tu robisz?? - Cisza łamago...Czemu zabrałeś rumaka? - krzykneła matka.Już się w domu policzymy.-Och, nie!-jęknął Aragorn-Tylko nie to - i czmychnął tylnym wyjściem, za którym stał kubeł na śmieci, a w nim przyczajony tygrys i ukryty smok.Krzyknął przeraźliwie "Aaaaaaaaaaa" i rzucił się twarzą na ziemię. Niestety pasły się tutaj krowy, które coś po sobie zostawiły. A był to karabin na wampiry MGIRNR4567-Counter. Wziął go i zaczął strzelać do wszystkie co się ruszało, ale niechcący przez przypadek przestrzelił sobie głowe, ale pojawił się Stasiek i wyjął mu kulę z głowy razem z połową mózgu. Jednak Aragorn był i tak guupi więc tego nie zauważył. Podrapał się po głowie i ruszył biegiem w stronę lasu za potrzebą, ale nie zdąrzył i zesrał się w majtki. - Dziecko do domu! Przebrać gacie!- krzykneła matka. Gdy usłyszał głos znienawidzonej matki zerwał majtki z tyłka(ciągle biegnąc) i uciekał w stronę smoczego urwiska. Rzucił za siebie obsrane galoty, które ktoś podniósł i rzucił w niego.Usłyszał i poczuł jak jego galoty robią na jego głowie głośne "Plask", po czym opadł na ziemię.....bynajmniej zamierzał gdyż dobiegł nad urwisko i zleciał w przepaść, ale żeby tego było mało pojawił się Stasiek, który uderzył go pięścią w brzuch i zabrał upaprane gacie(widocznie myślał że to masło orzechowe) i zniknął, nasz bohater leciał w dół, leciał, leciał, leciał i nie mógł dolecieć. Spojrzał na zegarek i zobaczył, że zaraz 5. Wyjął więc termos i filiżankę i zaczął pić herbatę.- Cholera nie wziąłęm śmietanki!-zaklął...nagle ptak mu narobił do filiżanki. Aragorn jednak o tym nie wiedział i wypił ze smakiem. Po opróżnieniu filiżanki zauważył jakieś znaki na jej dnie. - Znów mama nie umyła mi kubka - powiedział i leciał dalej, aż spadł.. bo wtedy już nie leciał. Był w dole, a jego ruchy były bardzo skorumpowane i strasznie śmierdziały, bo miał przy sobie brudne gacie, lecz nie chciał się pozbyć tej pamiątki po ojcu. Kiedy sobie siedział i wąchał majteczki zobaczył, że otaczają go ze wszystkich stron jakieś poczwarowate stwory, któe patrzą na niego ze smakeim. - Zamknąć pyski bo śmierdzi - krzyknął i poszedł spać. Obudził się w małej, ciasnej klatce "-Wróciłem do domu??"-pomyślał. - Gdzie żarło? - krzyczał gryząc kraty. Nie, to nie żarło - powiedział. - Ludzie! Czy ktoś mnie słyszy?! - krzyczał. Zamknij się! Boli mnie głowa - rzekł ktoś z daleka i rzucił w Aragorna brudnymi gaciami. Gatki spadły prosto na jego twarz i zostawiły tam ładunek. - Który do jasnego paszteta? - krzyczał. To ja Aragornie, jestem twoim ojcem!. I zobaczył białą postać z nocnikiem na głowie. - Zdzisław! tato jak ty tu k tarfiłeś? - zapytał. Użyłem mocy Luke, eee tzn. synu. - A wiesz tatko, że byłem raperem i walczyłem na rymy z Darthem Vaderem? - zapytał. Wiem, bo robiłem dla was bity..."

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
DziQ
Szynszyl Zła



Dołączył: 03 Lis 2006
Posty: 820
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Czw 23:08, 18 Sty 2007    Temat postu:

"Żył mężny rycerz o imieniu Aragorn. Był on dzielnym wojem, lecz głupim jak but, chociaż był to bardzo twardy but, bo ze stali. Dzierżył on potężną broń z papieru zwaną: Ostrzem Zagłady, bo zgładzała niewiernych. Niestety, niewiernych było niewielu, gdyż przestali wychodzić z domu, odkąd Blizzard wydał wreszcie dodatek do WoWa, Burning Crussade. Tylko jeden, najgorszy z najgorszych...zawsze czaił się na niego za rogiem i podstawiał mu noge. A imię jego było Czterdzieści i Cztery plus 622 co dawało 666 the number of the beast. Był on tylko zwykłym chochlikiem, ale jego magia była potężna i ZUA. Pewnego razu przewrócił się o pajęczyne i złamał nogę. Był tak wkurzony, że zaczął dłubać w nosie. Gdy wreszcie dodłubał się do mózgu z grymasem wstał, poczym ponownie usiadł. Spojrzał na swojego wiernego towarzysza, którym był ciastkowy hipopotam w różowej spódniczce baletnicy i z jednym okiem, który bardzo lubił drapać go grabiami po plecach i rzekł: 'O Ty huncwocie jeden!'. Hipopotam wstał wydając z siebie niepartykularny, mruczący dźwięk. Okazało się, że puścił gazy, które były tajną bronią polskiego Kaczyzmu, wspomaganego przez Zakłąd Chemiczny "Cebula". -A więc mój kompanie czas ruszać w drogę - powiedział Aragorn. Hipopotam zaczął skakać i jęczęć...chyba z radości...po czym spadł na ziemie, przy czym wywołał małe trzęsienie ziemi, przez które jaskinia zaczęłą się zawalać.Aragorn wskoczył na hipopotama i zaczął galopować prez jaskinie. W samą porę wybiegł lecz wpadł w przepaść. Leciał tak w dół i leciał i tak dolecieć nie mógł, aż w końcu wpadł na skałkę, która poobijała jego wrazliwe krocze. Zaczął się rozglądać wokół siebie. Za swoim "rumaku" znalazł dziwne zwierze. Z opowiadań była to Mhroczna Wiewióra, która jak mówiono miała dwie szczęki, kwas zamiast krwi oraz po zabiciu wypadało z niej Mleko +3.Wiwórka widząc wroga rzuciła się na woja. Zaczeła się z nim boksować. I rospoczęła się pierwsza runda: Wiewióra ma przewagę atakuje z góry, jednak Aragorn dzielnie blokuje ciosy osłaniając głowę. I sedzia hipek puszcza pierwsza przerwę, aby pochwili walka rozgorzala na nowo. Po chwili odpoczymku i trenerskich porad wracają do walki. Wiewióra od razu zadaje trzy krótkie ciosy oraz lewy sierpowy, Aragorn odgrywa się wstawiając kopa w krocze...Uhh...to musiało boleć!!...Ael co to??!! Wiewiór kontratakuje!! -Stasiek do domu ! - krzyknął jakiś głos - Już idę mamo - powiedziała wiewiórka i zaczeła się wspinać w górę. Aragorn niemal spuścił się w spodnie gdy to zobaczył, lecz powstrzymał swą potrzebę i tylko padł na kolana i zaczął się modlić do swego boga, tak zwanego Mistrza Gry - Cisza tam! Nie jeczeć! To moja gra... - krzyknął dziwny głos z nieba. Aragorn pozbierał swoje rzeczy i ruszył do najbliższedo miasta, które nie było miastem(tylko się tak nazywało). Była to wioska Demonów zwana Niebem. Od lat Demony żyły tam w pokoju i dostatku, jednak w mieście nie można było przelać krwi, gdyż nie można było jej tam przelewać. Nasz bohater wjechał do osady na swym rączym rumaku. Po długiej podrózy Aragorn był głodny więc zjadł kawałek rumaka, który i tak był już niekompletny, więc nawet się tym nei przejął i zaczął zajadać swoją nogę, niestety było trochę mdła, więc posypał ją sobie phłami do smaku. Aragorn zsiadł z rumaka i poszedł szukać karczmy. Po chwili znalazł ją. Gdy wszedł w knajpie zapanowała cisza. Okazało się ze trafił on nie do karczmy lecz do klubu homoseksualistów. Na szczęście dzięki swoim długim, jedwabistym włosom wyglądał bardziej na dziewczynkę z zapałkami, jednak nie umiał się posługiwać zapałkami i spalił sobie włosy. Wszyscy homoseksualiści odwrócili się w jego stronę by spojrzeć co to tak płonęło. a że spalił sobie włosy, więc nie wyglądał już jak dziewczynka. Zaśmiał się i podszedł do barmana. -Co podać, Kotku? - spytał barman, mrugając do niego znacząco. - Proszę nalewke Demona - powiedział piskliwym głosem Aragorn.Barman spojrzał na niego zdziwiony -My tu mamy tylko trzy drinki-powiedział-Orgazm, 69 i .zarąbiście wielką erekcję. - To 69 poprosze - krzyknął Aragorn. Barman uśmiechnął się i wskazał mu czerwoną świecącą kabinę. -Zapraszam tam- powiedział. Wted do kanjpy wszedł potężny wojownik. Jego głowa była przyozdobiona w listek laurowy, ubrany był w kaftan bezpieczeństwa, a na plecach nosił bardzo chudego mężczyznę schowanego do pochwy(chyba używał go jako broni), z jego ust ściekała piana, która spadając na podłogę wypalała w niej dziury. nasz bohater powiedziął tylko w przerażeniu: -Mama?? Co ty tu robisz?? - Cisza łamago...Czemu zabrałeś rumaka? - krzykneła matka.Już się w domu policzymy.-Och, nie!-jęknął Aragorn-Tylko nie to - i czmychnął tylnym wyjściem, za którym stał kubeł na śmieci, a w nim przyczajony tygrys i ukryty smok.Krzyknął przeraźliwie "Aaaaaaaaaaa" i rzucił się twarzą na ziemię. Niestety pasły się tutaj krowy, które coś po sobie zostawiły. A był to karabin na wampiry MGIRNR4567-Counter. Wziął go i zaczął strzelać do wszystkie co się ruszało, ale niechcący przez przypadek przestrzelił sobie głowe, ale pojawił się Stasiek i wyjął mu kulę z głowy razem z połową mózgu. Jednak Aragorn był i tak guupi więc tego nie zauważył. Podrapał się po głowie i ruszył biegiem w stronę lasu za potrzebą, ale nie zdąrzył i zesrał się w majtki. - Dziecko do domu! Przebrać gacie!- krzykneła matka. Gdy usłyszał głos znienawidzonej matki zerwał majtki z tyłka(ciągle biegnąc) i uciekał w stronę smoczego urwiska. Rzucił za siebie obsrane galoty, które ktoś podniósł i rzucił w niego.Usłyszał i poczuł jak jego galoty robią na jego głowie głośne "Plask", po czym opadł na ziemię.....bynajmniej zamierzał gdyż dobiegł nad urwisko i zleciał w przepaść, ale żeby tego było mało pojawił się Stasiek, który uderzył go pięścią w brzuch i zabrał upaprane gacie(widocznie myślał że to masło orzechowe) i zniknął, nasz bohater leciał w dół, leciał, leciał, leciał i nie mógł dolecieć. Spojrzał na zegarek i zobaczył, że zaraz 5. Wyjął więc termos i filiżankę i zaczął pić herbatę.- Cholera nie wziąłęm śmietanki!-zaklął...nagle ptak mu narobił do filiżanki. Aragorn jednak o tym nie wiedział i wypił ze smakiem. Po opróżnieniu filiżanki zauważył jakieś znaki na jej dnie. - Znów mama nie umyła mi kubka - powiedział i leciał dalej, aż spadł.. bo wtedy już nie leciał. Był w dole, a jego ruchy były bardzo skorumpowane i strasznie śmierdziały, bo miał przy sobie brudne gacie, lecz nie chciał się pozbyć tej pamiątki po ojcu. Kiedy sobie siedział i wąchał majteczki zobaczył, że otaczają go ze wszystkich stron jakieś poczwarowate stwory, któe patrzą na niego ze smakeim. - Zamknąć pyski bo śmierdzi - krzyknął i poszedł spać. Obudził się w małej, ciasnej klatce "-Wróciłem do domu??"-pomyślał. - Gdzie żarło? - krzyczał gryząc kraty. Nie, to nie żarło - powiedział. - Ludzie! Czy ktoś mnie słyszy?! - krzyczał. Zamknij się! Boli mnie głowa - rzekł ktoś z daleka i rzucił w Aragorna brudnymi gaciami. Gatki spadły prosto na jego twarz i zostawiły tam ładunek. - Który do jasnego paszteta? - krzyczał. To ja Aragornie, jestem twoim ojcem!. I zobaczył białą postać z nocnikiem na głowie. - Zdzisław! tato jak ty tu k tarfiłeś? - zapytał. Użyłem mocy Luke, eee tzn. synu. - A wiesz tatko, że byłem raperem i walczyłem na rymy z Darthem Vaderem? - zapytał. Wiem, bo robiłem dla was bity.- I jak wyszły? - zapytał Aragorn..."

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lutheim
Szynszyl Zła



Dołączył: 02 Lis 2006
Posty: 318
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Czw 23:09, 18 Sty 2007    Temat postu:

"Żył mężny rycerz o imieniu Aragorn. Był on dzielnym wojem, lecz głupim jak but, chociaż był to bardzo twardy but, bo ze stali. Dzierżył on potężną broń z papieru zwaną: Ostrzem Zagłady, bo zgładzała niewiernych. Niestety, niewiernych było niewielu, gdyż przestali wychodzić z domu, odkąd Blizzard wydał wreszcie dodatek do WoWa, Burning Crussade. Tylko jeden, najgorszy z najgorszych...zawsze czaił się na niego za rogiem i podstawiał mu noge. A imię jego było Czterdzieści i Cztery plus 622 co dawało 666 the number of the beast. Był on tylko zwykłym chochlikiem, ale jego magia była potężna i ZUA. Pewnego razu przewrócił się o pajęczyne i złamał nogę. Był tak wkurzony, że zaczął dłubać w nosie. Gdy wreszcie dodłubał się do mózgu z grymasem wstał, poczym ponownie usiadł. Spojrzał na swojego wiernego towarzysza, którym był ciastkowy hipopotam w różowej spódniczce baletnicy i z jednym okiem, który bardzo lubił drapać go grabiami po plecach i rzekł: 'O Ty huncwocie jeden!'. Hipopotam wstał wydając z siebie niepartykularny, mruczący dźwięk. Okazało się, że puścił gazy, które były tajną bronią polskiego Kaczyzmu, wspomaganego przez Zakłąd Chemiczny "Cebula". -A więc mój kompanie czas ruszać w drogę - powiedział Aragorn. Hipopotam zaczął skakać i jęczęć...chyba z radości...po czym spadł na ziemie, przy czym wywołał małe trzęsienie ziemi, przez które jaskinia zaczęłą się zawalać.Aragorn wskoczył na hipopotama i zaczął galopować prez jaskinie. W samą porę wybiegł lecz wpadł w przepaść. Leciał tak w dół i leciał i tak dolecieć nie mógł, aż w końcu wpadł na skałkę, która poobijała jego wrazliwe krocze. Zaczął się rozglądać wokół siebie. Za swoim "rumaku" znalazł dziwne zwierze. Z opowiadań była to Mhroczna Wiewióra, która jak mówiono miała dwie szczęki, kwas zamiast krwi oraz po zabiciu wypadało z niej Mleko +3.Wiwórka widząc wroga rzuciła się na woja. Zaczeła się z nim boksować. I rospoczęła się pierwsza runda: Wiewióra ma przewagę atakuje z góry, jednak Aragorn dzielnie blokuje ciosy osłaniając głowę. I sedzia hipek puszcza pierwsza przerwę, aby pochwili walka rozgorzala na nowo. Po chwili odpoczymku i trenerskich porad wracają do walki. Wiewióra od razu zadaje trzy krótkie ciosy oraz lewy sierpowy, Aragorn odgrywa się wstawiając kopa w krocze...Uhh...to musiało boleć!!...Ael co to??!! Wiewiór kontratakuje!! -Stasiek do domu ! - krzyknął jakiś głos - Już idę mamo - powiedziała wiewiórka i zaczeła się wspinać w górę. Aragorn niemal spuścił się w spodnie gdy to zobaczył, lecz powstrzymał swą potrzebę i tylko padł na kolana i zaczął się modlić do swego boga, tak zwanego Mistrza Gry - Cisza tam! Nie jeczeć! To moja gra... - krzyknął dziwny głos z nieba. Aragorn pozbierał swoje rzeczy i ruszył do najbliższedo miasta, które nie było miastem(tylko się tak nazywało). Była to wioska Demonów zwana Niebem. Od lat Demony żyły tam w pokoju i dostatku, jednak w mieście nie można było przelać krwi, gdyż nie można było jej tam przelewać. Nasz bohater wjechał do osady na swym rączym rumaku. Po długiej podrózy Aragorn był głodny więc zjadł kawałek rumaka, który i tak był już niekompletny, więc nawet się tym nei przejął i zaczął zajadać swoją nogę, niestety było trochę mdła, więc posypał ją sobie phłami do smaku. Aragorn zsiadł z rumaka i poszedł szukać karczmy. Po chwili znalazł ją. Gdy wszedł w knajpie zapanowała cisza. Okazało się ze trafił on nie do karczmy lecz do klubu homoseksualistów. Na szczęście dzięki swoim długim, jedwabistym włosom wyglądał bardziej na dziewczynkę z zapałkami, jednak nie umiał się posługiwać zapałkami i spalił sobie włosy. Wszyscy homoseksualiści odwrócili się w jego stronę by spojrzeć co to tak płonęło. a że spalił sobie włosy, więc nie wyglądał już jak dziewczynka. Zaśmiał się i podszedł do barmana. -Co podać, Kotku? - spytał barman, mrugając do niego znacząco. - Proszę nalewke Demona - powiedział piskliwym głosem Aragorn.Barman spojrzał na niego zdziwiony -My tu mamy tylko trzy drinki-powiedział-Orgazm, 69 i .zarąbiście wielką erekcję. - To 69 poprosze - krzyknął Aragorn. Barman uśmiechnął się i wskazał mu czerwoną świecącą kabinę. -Zapraszam tam- powiedział. Wted do kanjpy wszedł potężny wojownik. Jego głowa była przyozdobiona w listek laurowy, ubrany był w kaftan bezpieczeństwa, a na plecach nosił bardzo chudego mężczyznę schowanego do pochwy(chyba używał go jako broni), z jego ust ściekała piana, która spadając na podłogę wypalała w niej dziury. nasz bohater powiedziął tylko w przerażeniu: -Mama?? Co ty tu robisz?? - Cisza łamago...Czemu zabrałeś rumaka? - krzykneła matka.Już się w domu policzymy.-Och, nie!-jęknął Aragorn-Tylko nie to - i czmychnął tylnym wyjściem, za którym stał kubeł na śmieci, a w nim przyczajony tygrys i ukryty smok.Krzyknął przeraźliwie "Aaaaaaaaaaa" i rzucił się twarzą na ziemię. Niestety pasły się tutaj krowy, które coś po sobie zostawiły. A był to karabin na wampiry MGIRNR4567-Counter. Wziął go i zaczął strzelać do wszystkie co się ruszało, ale niechcący przez przypadek przestrzelił sobie głowe, ale pojawił się Stasiek i wyjął mu kulę z głowy razem z połową mózgu. Jednak Aragorn był i tak guupi więc tego nie zauważył. Podrapał się po głowie i ruszył biegiem w stronę lasu za potrzebą, ale nie zdąrzył i zesrał się w majtki. - Dziecko do domu! Przebrać gacie!- krzykneła matka. Gdy usłyszał głos znienawidzonej matki zerwał majtki z tyłka(ciągle biegnąc) i uciekał w stronę smoczego urwiska. Rzucił za siebie obsrane galoty, które ktoś podniósł i rzucił w niego.Usłyszał i poczuł jak jego galoty robią na jego głowie głośne "Plask", po czym opadł na ziemię.....bynajmniej zamierzał gdyż dobiegł nad urwisko i zleciał w przepaść, ale żeby tego było mało pojawił się Stasiek, który uderzył go pięścią w brzuch i zabrał upaprane gacie(widocznie myślał że to masło orzechowe) i zniknął, nasz bohater leciał w dół, leciał, leciał, leciał i nie mógł dolecieć. Spojrzał na zegarek i zobaczył, że zaraz 5. Wyjął więc termos i filiżankę i zaczął pić herbatę.- Cholera nie wziąłęm śmietanki!-zaklął...nagle ptak mu narobił do filiżanki. Aragorn jednak o tym nie wiedział i wypił ze smakiem. Po opróżnieniu filiżanki zauważył jakieś znaki na jej dnie. - Znów mama nie umyła mi kubka - powiedział i leciał dalej, aż spadł.. bo wtedy już nie leciał. Był w dole, a jego ruchy były bardzo skorumpowane i strasznie śmierdziały, bo miał przy sobie brudne gacie, lecz nie chciał się pozbyć tej pamiątki po ojcu. Kiedy sobie siedział i wąchał majteczki zobaczył, że otaczają go ze wszystkich stron jakieś poczwarowate stwory, któe patrzą na niego ze smakeim. - Zamknąć pyski bo śmierdzi - krzyknął i poszedł spać. Obudził się w małej, ciasnej klatce "-Wróciłem do domu??"-pomyślał. - Gdzie żarło? - krzyczał gryząc kraty. Nie, to nie żarło - powiedział. - Ludzie! Czy ktoś mnie słyszy?! - krzyczał. Zamknij się! Boli mnie głowa - rzekł ktoś z daleka i rzucił w Aragorna brudnymi gaciami. Gatki spadły prosto na jego twarz i zostawiły tam ładunek. - Który do jasnego paszteta? - krzyczał. To ja Aragornie, jestem twoim ojcem!. I zobaczył białą postać z nocnikiem na głowie. - Zdzisław! tato jak ty tu k tarfiłeś? - zapytał. Użyłem mocy Luke, eee tzn. synu. - A wiesz tatko, że byłem raperem i walczyłem na rymy z Darthem Vaderem? - zapytał. Wiem, bo robiłem dla was bity.- I jak wyszły? - zapytał Aragorn. Gorzej niż pomysły Giertycha - odpowiedział tatko..."

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum traktujące o grach RPG i fantastyce Strona Główna -> Offtopic Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
Strona 9 z 10

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin